Czy warto kupować sprzęt nie mając konia?
Wiecie jednak jaka jest prawda? Nikomu nic do tego za ile i ile sprzętu kupujecie. Nawet jeśli robicie to dla największej rekreacyjnej szkapinki, która ledwo powłóczy nogami po padoku i już nie chodzi pod jeźdźcami. Nie dajcie innym ludziom zaglądać wam do portfela i wejść sobie na głowę. Jeżeli ktoś zbytnio się interesuje waszymi wydatkami powiedzcie mu po prostu, że widocznie was na to stać i utnijcie temat. Chodzi nie tyle o zasadność waszych zakupów, ale o zasady relacji międzyludzkich. Fakt, że nie macie własnego wierzchowca nie sprawia, że jesteście gorsi i musicie się z czegokolwiek tłumaczyć. Jeżeli macie ochotę pojeździć na rekreacyjnym koniu we własnym czapraku i ochraniaczach, to czemu nie? Pod warunkiem, że wcześniej zapytacie instruktora lub właściciela rumaka.
Oczywiście kupując sprzęt trzeba zadbać o to, by był on odpowiednio dopasowany, potrzebny i był odpowiedniej jakości. Ale są to rzeczy, o których należy myśleć także w przypadku własnego zwierzęcia. Jedyne czego odradzam, to inwestowanie w siodło. Chyba że w planach macie jazdę na konkretnym koniu przez dłuższy czas. Akurat ten element ekwipunku jeździeckiego musi być dobrze dopasowany do konkretnego konia. Nie ma siodeł uniwersalnych i wręcz nie powinno ich być. Niektórzy kupują je kierując się jedynie własną wygodą i dbając o nią przekładają siodła z jednego grzbietu na drugi. Nie muszę mówić z jakim skutkiem dla nieszczęsnego wierzchowca.
Jednak jeżeli chodzi o całą resztę sprzętu, śmiało możecie wypełniać pakę jak wam tylko się podoba. Przede wszystkim dlatego, że jeżeli w końcu dorobicie się własnego kopytnego (czego wam życzę), to odpadnie wam problem w postaci wyposażenia go w odpowiednie rzeczy. Oczywiście nie wszystko musi pasować, ale pewne rzeczy są dość uniwersalne. Dlatego róbcie swoje i nie patrzcie na krytykantów. Oni zawsze będą.
Tekst: Judyta Ozimkowska