Dłuższa przerwa od treningów potrafi każdego wybić z rytmu. Zwłaszcza wtedy, kiedy przed nią zaczynało wam dobrze iść i odnosiliście sukcesy na drodze do wzajemnego zrozumienia. Niestety (jak zwykle to bywa) właśnie wtedy musiała przyjść kontuzja, która przekreśliła plany podboju czworoboków. A potem nadchodzi czas na powrót do treningu…
Jednak nie to jest tutaj największym problemem. Paradoksalnie bywa nim moment, w którym możecie wrócić do pracy. Prawda jest taka, że po miesiącu lub dwóch spacerów w ręku i snucia się nieco bez sensu, często trudno bywa wrócić w tryby regularnego treningu. Nie ukrywam dla mnie samej przełączenie stajennego funkcjonowania z opcji relaks na tryb praca był nie do końca bezbolesny. Nie oszukujmy się – przygotowanie konia do treningu i sama jazda trwają dłużej, niż zwyczajne wzięci go na uwiąż na stępa do lasu. A do krótkiego człowiek się szybko przyzwyczaja.
Powrót do treningu
Oczywiście nie mówię tutaj, że wolałabym wiecznego rekonwalescenta. Po prostu szybko się przyzwyczaja i wyrwanie go z danego stanu bywa dla niego niekomfortowe. Nie inaczej jest z samym koniem. Niektóre zwierzęta po dłuższej przerwie przez pierwszych kilka jazd zachowują się, jakby dopiero co zeszły z łąk i pierwszy raz słyszały o pomocach jeździeckich i współpracy. Kary po każdym dłuższym chorobowym zamienia się na przykład w pędzącą lamę połączoną z wijącym się wężem. Pląsa jak szalony pod jeźdźcem i ani myśli o wejściu na stabilny kontakt – niezależnie od tego, kto mu go daje. Oczywiście wystarczą góra trzy jazdy, żeby się ogarnął, ale początki zawsze są trudne.
Może okazać się także, że nasz koń będzie zwyczajnie zastany i pospinany. To w oczywisty sposób będzie rzutować na jego chęć do pracy i możliwości. My sami po miesiącu spacerów i leżenia w łóżku raczej nie porywamy się na godzinny trening na siłowni z obciążeniem. Dlatego w tym wypadku polecam wizytę masażysty i wdrożenie programu rozciągania po każdej jeździe. Oczywiście powinien być on uzgodniony z weterynarzem lub końskim fizjoterapeutą. Należy przy tym pamiętać, że końskie mięśnie rozciągamy po treningu, a nie przed nim. Chodzi o to, że muszą być one rozgrzane i gotowe na rozciąganie. Po pierwsze dlatego, że tak przygotowane mogą lepiej i efektywniej się rozciągać, po drugie są mniej narażone na naciągnięcia i naderwania. Poza tym oczywiście należy powrót do treningu dobrze przemyśleć i zaplanować. Nawet jeżeli skakaliśmy 140-centymetrowe przeszkody, to miesięczna przerwa sprawia, że na jakiś czas musimy zapomnieć o tego typu wymaganiach. Tutaj kluczowe jest odbudowanie mięśni i wytrzymałości u konia. W tym wypadku warto wdrożyć lonże na odpowiednim wypięciu i jazdy pod okiem trenera. Samo obciążenie również powinno być stopniowo dostosowywane do rosnącej sprawności naszego konia. Jeżeli będziemy z głową podchodzić do tego pierwszego okresu po wyleczeniu kontuzji, to bardzo szybko nasz koń wróci do pełnej sprawności. Nie warto w tym wypadku iść na skróty i przyspieszać bieg wypadków. Ostatecznie nic nas nie goni, a zdrowie nasz koń ma jedno.
Tekst: Judyta Ozimkowska