To, że konie są zwierzętami uciekającymi, nie znaczy, że nie miewają morderczych zapędów. Zwłaszcza w stosunku do wszelkiego osprzętu i obiektów, które znajdują się w stajni. Jakie rzeczy niszczą konie? Oto pięć tych, które najczęściej padają ofiarami końskich zębów i kopyt.
Jakie rzeczy niszczą konie?
- Siodło – wystarczy powiesić je w zasięgu końskiego pyska, by zyskało personalizowany wzór w postaci odcisków siekaczy. Co bardziej zdeterminowane zwierzęta lubią jeszcze przeżuć przystuły, zrzucić siodło z wieszaka i potraktować je kilkoma kopniakami. A to wszystko w czasie krótszym, niż zajmuje przejście od konia do siodlarni po czaprak. Czasami nasz podopieczny działa w zmowie ze stajennymi kotami. Dzięki takiej kooperacji nasz sprzęt zyskuje dodatkowo oryginalne zdobienia na siedzisku w postaci długich i głębokich rozcięć.
- Ogłowie – dla wielu koni jest to symbol ucisku i uciemiężenia. Nic dziwnego, że nie pałają do niego zbytnią miłością. By wyrazić swój sprzeciw wobec konieczności pracy, zwierzęta te lubią rozprawiać się ze skórzanymi paskami po swojemu. Na przykład nieustająco myląc wędzidło z nachrapnikiem. W wyniku takiego działania ta skórzana część ogłowia trafia we władanie miażdżącej siły końskich zębów. Zanim biedny właściciel zdoła wyjąć nachrapnik z końskiego pyska, jest on już z reguły trochę przeżuty.
- Derka – nie ma chyba rzeczy, która równie dotkliwie odczuwałaby skutki końskiej nudy i zniecierpliwienia. Rozerwania, nadprucia i dziury wielkości ludzkiej głowy są tutaj na porządku dziennym. Mimo wnikliwego śledztwa do tej pory nie udało się ustalić, co właściwie te biedne derki zrobiły rodzajowi końskiemu. Wiadomo jedynie, że musiało być to coś strasznego, za co pokutować muszą kolejne i kolejne pokolenia. Bez szans na odkupienie swoich win.
- Ochraniacze – ta część ekwipunku nie ma lekko niezależnie od tego, czy jest na końskich nogach, czy wisi sobie spokojnie na boksie. W obu przypadkach musi mierzyć się z pomysłami na jej totalnie unicestwienie. Jeżeli ochraniacze jakimś cudem przetrwają trening, to czeka je nierówna walka z końską nudą. Wystarczy, że stojący w boksie koń dostrzeże je kątem oka. Zazwyczaj nie spocznie on, zanim nie urwie wszystkich rzepów, nie zakopie ochraniaczy w ściółce i jeszcze się na nich położy.
- Kantar – w tym wypadku konie stawiają na bardzo ścisłą współpracę. W końcu samemu trudno jest rozerwać kantar tak spektakularnie, jak dzieje się to przy nieocenionym wsparciu kolegi. Oczywiście, tego typu przysługa zostaje natychmiast zwrócona z nawiązką.
Tekst: Judyta Ozimkowska