Ostatnie dni wakacji jeszcze przed nami, wielu z was pewnie ma za sobą już jeździecki obóz. Kogo spotkaliście na jeździeckich wakacjach? Oto najczęstsze typy obozowiczów!
Typy obozowiczów – na pewno ich spotkałeś!
- Dusza towarzystwa! Zaprzyjaźnia się z każdym, najchętniej cały czas by plotkował, a jego opowieści są w stanie zająć każdy wieczór. Wprawdzie po tygodniu znasz już wszystkie historyjki na pamięć, ale tak naprawdę ma to swój urok i wiesz, że po obozie będzie ci brakowało codziennego powtarzania historii o tym, jak kolega uratował nieudany teren!
- Odludek. Właściwie przez pierwszy tydzień obozu można nie zorientować się, że w ogóle przyjechał. Nie odzywa się do nikogo i z nikim nie zaprzyjaźnia, ale stara się cały swój czas spędzać w stajni. I można byłoby uznać, że to dobry sposób na spędzanie obozu jeździeckiego, ale potem nagle okazuje się, że Odludek najchętniej siedzi w boksie z książką – oczywiście o koniach!
- Debiutant. Szczególnie wśród młodszych obozowiczów zdarzają się tacy, którzy po raz pierwszy pojechali na obóz jeździecki. Starsi i bardziej doświadczeni obozowicze widzą w tym swoją szansę – przecież trzeba pokazać koledze, jak zachowywać się na obozach! Niestety, szybko się okazuje, że większość debiutantów radzi sobie doskonale, a zapędy pedagogiczne zostają ukrócone przez wychowawców i instruktorów, którzy, nie wiedzieć czemu, uważają, że to jednak ich zadanie…
- Nie-koniarz! O dziwo, niemal na każdym obozie jeździeckim znajdzie się ktoś, kto dopiero zaczyna swoją znajomość z końmi! Taki ktoś rzeczywiście jest na początku zagubiony i zadaje dziwne pytania, na przykład “jak wygląda siodło” albo “co to znaczy czaprak”. Ale poczekaj, aż spotkacie się za rok!
- Autorytet. Jest na tym obozie już po raz piąty. Instruktorzy i konie znają go doskonale. Opowiada historie z zamierzchłej przeszłości ośrodka i uśmiecha się wyrozumiale, kiedy próbujesz zaimponować mu odnalezieniem tajnego przejścia, które pozwala wymknąć się do stajni bez przyłapania przez opiekunów. Warto mu uwierzyć, kiedy mówi, że klopsiki są niejadalne i lepiej poczekać na makaron…
Tekst: Anna Mędrzecka