Nadeszły wakacje, a wraz z nimi okres intensywnych wyjazdów i wypoczynku. Jednak to, co jest oczywiste dla większości osób, nie jest takie dla właścicieli koni. Wielu z nich rezygnuje z dłuższych wyjazdów, bo nie mają nikogo, kto zająłby się ich wierzchowcem przez okres tygodnia lub dwóch. W efekcie wszystkie urlopy spędzają w stajni i chociaż wielu z nich to odpowiada, to śmiem twierdzić, że nie wszystkim. Czy posiadanie konia oznacza rezygnację z wyjazdów?
Jak wielokrotnie zaznaczałam, nie jestem zwolenniczką poświęcania wszystkiego dla konia i podporządkowywania swojego całego życia jeździe, treningom i wizytom w stajni. Dlatego też, kiedy mam do wyboru wyjazd na wakacje to z niego korzystam i nie spędza mi to snu z powiek. Zawsze można poprosić zaufaną osobę, by na czas naszej nieobecności wzięła konia na lonżę lub kilka razy wsiadła. Ja na szczęście mam taką możliwość, jednak moi przyjaciele też przecież wyjeżdżają i wtedy muszę sobie radzić sama.
Czy posiadanie konia oznacza rezygnację z wyjazdów?
Też kiedyś byłam zwolenniczką spędzania każdej wolnej chwili w stajni. Efekt był taki, że zupełnie przestałam się spotykać ze znajomymi z kręgów innych niż jeździeckie. Nie mówiąc o wychodzeniu do takich miejsc jak kino i tym podobnych przybytków rozrywki niekońskiej. W końcu jednak dojrzałam do tego, że nie ma nic złego w tym, by mając Karsona pomyśleć też o sobie. Nie chciałam być jak moja koleżanka, która codziennie jeździła do swoich trzech koni i poza stajnią i pracą nie miała już czasu na nic innego. Szanuję cudze wybory, jednak zaobserwowałam, że często nie wynikają one z prawdziwej potrzeby, tylko ze źle zrozumianego poczucia obowiązku. Ludzie myślą, że jak nie przyjadą do konia przez tydzień, to on umrze lub będzie nieszczęśliwy. Prawda jest jednak taka, że jeśli nasz koń stoi w dobrej stajni z dobrą opieką i jest codziennie padokowany, to naprawdę nie będzie mieć powodów do narzekań. Mało tego – kiedy po dłuższej nieobecności wpadam do Karsona, on nie wygląda na nieszczęśliwego. Wręcz przeciwnie – bywa oburzony, że czegoś od niego chcę. I nie on jeden. Wiadomo, że tygodniowa lub dwutygodniowa przerwa w treningach zostawia ślad w muskulaturze. Jednak o ile nie jeździmy zawodowo i nie przygotowujemy się do mistrzostw, to naprawdę nie jest to strata, która by miała istotnie wpłynąć na nasze jeździectwo. Nie musi być więc tak, że posiadanie konia oznacza rezygnację z wyjazdów.
A może wspólna podróż?
Jeżeli już naprawdę nie chcemy ruszać się bez konia i bez niego nie będziemy mogli zasnąć na urlopie, to zawsze możemy wybrać się w podróż z nim. Ja nie przepadam za tego typu rozwiązaniami, ale być może komuś przypadnie to do gustu. Ośrodki jeździeckie mają bogatą ofertę zarówno dla jeźdźców jak i dla koni. Jeżeli wybierzemy ładne miejsce, to my odpoczniemy w miłych wakacyjnych warunkach a nasz koń zwiedzi trochę świata. Przy okazji możemy połączyć przyjemne z pożytecznym i wybrać taki termin, by załapać się na klinikę jeździecką lub konsultacje z uznanym trenerem. Niezależnie od tego, którą opcję wybierzecie pamiętajcie o jednym – urlop jest od wypoczywania, dlatego wrzućcie na luz i nie przejmujcie się zbytnio. Miłych wyjazdów!
Tekst: Judyta Ozimkowska