Wizyty weterynarza z reguły nie należą do najprzyjemniejszych końskich przeżyć. Nic dziwnego, że budzą w naszych podopiecznych skrajne emocje. Ma to oczywiście przełożenie na to, jakimi są pacjentami. Oto typy końskich pacjentów!
Typy końskich pacjentów
Histeryk – nie trzeba zrobić nic. Wystarczy sama obecność weterynarza, by koń wpadł w stan katatonii i zaczął swój standardowy pokaz histerii. Sam zapach lekarza i szelest odpakowywanych lekarstw to dla niego zdecydowanie zbyt wiele. Sam typ zabiegu i związane z nim nieprzyjemne doświadczenie nie mają większego znaczenia. Tak samo reaguje na odrobaczanie jak na zszywanie rany. Właściwie to nawet weterynarz nie musi do was przyjeżdżać. Wystarczy, że zwierzak usłyszy, że do niego dzwonisz, by ewakuował się z padoku.
Tancerz – kiedy tylko widzi weterynarza, budzi się w nim uczestnik „Tańca z Gwiazdami”. Dwa kroki w przód i jeden w tył. Ten pacjent to mistrzem cha-chy. To prawdziwy mistrz tańca i pokrewnych sztuk. Najlepsze jest to, że nie potrzebuje nawet do tego muzyki. Ma ją ciągle w sercu. Jego repertuar obejmuje wszystkie tańce od tanga po fokstrota. Wszystko zależy od tego, co weterynarz ma zamiar mu robić. Jeżeli w grę wchodzą igły, to możemy spodziewać się nawet energicznego rock and rolla.
Posąg – na widok lekarza staje jak wmurowany i żadną siłą nie można go ruszyć. Jednak nie ma co się zbytnio z tego cieszyć. Jego mięśnie wtedy przypominają powierzchnię posągu. Najlepszy marmur przy tym nie ma żadnych szans. Jest tak spięty, że wykonanie jakiegokolwiek wkłucia graniczy z cudem. Czasami udaje się odwrócić jego uwagę jedzeniem lub masażem, ale z reguły tego typu działania nie odnoszą pożądanego efektu.
Dzielny pacjent – można śmiało dać mu medal za odwagę i nie będzie to w żadnym wypadku przesada. Praca z nim i leczenie tego konia to prawdziwa przyjemność. Z lubością nadstawia się do zastrzyków, uwielbia mieć robione zęby a pobranie krwi to coś, co wpisuje sobie w CV w rubryce „hobby”. Na widok weterynarza słychać radosne rżenie. Są najlepszymi kumplami i mają siebie na Facebooku. Ich przyjaźń wybiega daleko poza zwykłe widzenia w stajni. Czasami masz wręcz wrażenie, że twój koń specjalnie się uszkadza, by tylko poddać się leczeniu.
Ciekawski – wszędzie wsadzi pysk i chce wszystko widzieć. Dzielnie asystuje przy własnych zabiegach. Chętnie potrzyma opakowanie od strzykawek lub zje maść na grudę. Nie przekłada się to niestety na jego współpracę przy samych zabiegach, ale nawet tego typu zaangażowanie warto doceniać i nagradzać.
Tekst: Judyta Ozimkowska