Pożyczanie sprzętu w stajni może być naprawdę uciążliwe. Jak poradzić sobie z tym problemem?
Koński sprzęt nie należy do najtańszych, za to jak żaden inny uwielbia się niszczyć. Z tego powodu nie brakuje ludzi, którzy zamiast inwestować we własne wyposażenie pak wolą pożyczać rzeczy od innych. Niestety niekoniecznie za pozwoleniem samych zainteresowanych. Plaga tego typu pożyczania niestety jest nagminna w stajniach. Jako że nie jest to kradzież (w końcu rzecz wraca do właściciela), to trudno podjąć jakieś środki zaradcze. Tym bardziej, że często nawet nie wiadomo, kto te rzeczy od nas bierze. Zwłaszcza jeżeli wiadomo, że bez ewidentnych dowodów trudno jest kogokolwiek oskarżyć.
(Niechciane) pożyczanie sprzętu w stajni
Sama padłam ofiarą takiego pożyczania. W efekcie stałam się właścicielką połamanego bata, zerwanego kantara i paru pomniejszych rzeczy, których uszkodzenia powstały za wątpliwą pomocą osób trzecich. Niestety nigdy nikogo nie złapałam za rękę, w związku z czym mogłam co najwyżej pluć sobie w brodę, że nie chowałam wszystkiego do szafki. Niestety dla wielu ludzi coś, co leży na wierzchu jest tym samym do użytku ogólnego. Nie zawracają sobie głowy pytaniem o zgodę lub nawet dbaniem o to, co biorą. Pół biedy, gdyby chociaż jakoś go wyczyścili. Niestety najczęściej po takim pożyczaniu sprzęt (jeśli w ogóle nadaje się do użycia) wymaga gruntownego czyszczenia i odkażania. Oczywiście winowajca zazwyczaj się nie znajduje, a my zostajemy z niepotrzebnym wydatkiem nie z naszej winy. Pół biedy, jeśli chodzi o ochraniacze lub baty. Słyszałam jednak o sytuacjach, gdzie pożyczane były nawet ogłowia lub siodła. Nie muszę mówić, że w przypadku uszkodzenia tych ostatnich właściciele byli naprawdę wściekli…
Tak dzieje się w razie niewykrycia sprawcy, jednak nawet jeśli złapiemy kogoś na gorącym uczynku, to w sumie na niewiele się zda. Możemy powiedzieć mu oczywiście, że nie życzymy sobie tego typu pożyczania i chcemy, by odkupił nam sprzęt, ale z doświadczenia mojego i moich znajomych wynika, że nic to nie da. Delikwent w naszej obecności pewnie nigdy nie ruszy naszych rzeczy, ale czy nie będzie robił tego w czasie naszej nieobecności? Tego nie wiemy.
Jak zatem radzić sobie z tego typu sytuacjami? Po pierwsze, niestety, warto trzymać wszystkie swoje rzeczy pod kluczem i nie zostawiać ich pod boksem ani na terenie stajni. Po drugie warto je oznaczyć na tyle charakterystycznie, by nikt nie miał wątpliwości, że są nasze. O oznaczeniu warto poinformować też pozostałych pensjonariuszy. Jeżeli nasza stajnia ma grupę na Facebooku warto poinformować także na niej, że mamy oko na to kto i kiedy bierze nasze rzeczy. Jest szansa, że onieśmieli ich to na tyle, że przerzucą się na sprzęt innego nieszczęśnika.
Jeżeli nieuprawnione pożyczanie sprzętu w stajni zdarza się nagminnie, warto porozmawiać z właścicielami stajni, by zwracali baczniejszą uwagę na to, co się dzieje na terenie stajni. Nie najgorszym pomysłem jest zainstalowanie kamer monitoringu w miejscach, gdzie są trzymane paki i sprzęt. Oczywiście najlepiej byłoby ufać sobie wzajemnie i móc nie martwić się o swoje rzeczy. Niestety w tym wypadku powiedzenie „ufaj, ale sprawdzaj” jest zasadne jak każde inne.
Tekst: Judyta Ozimkowska