Konie różnią się między sobą nie tylko rasami i maściami, lecz także osobowościami! One z kolei warunkują ich podejście do nauki i współpracy z człowiekiem. Jak uczą się konie? Oto najczęstsze typy końskich uczniów – oczywiście, potraktowane trochę z przymrużeniem oka… 😉
Typy końskich uczniów
- Za jedzenie wszystko! – marchewka, cukierek, kostka cukru – oto niezbędne akcesoria treningowe podczas pracy z końskim łakomczuchem. Jeżeli nie masz przy sobie czegokolwiek, co nadaje się do zjedzenia, możesz zapomnieć o współpracy. Koń co najwyżej zaszczyci cię pełnym pogardy spojrzeniem, czasem nawet prychnięciem i z pełnym zdecydowaniem wróci do słodkiego “nic-nierobienia”. Sytuacja zmieni się jednak diametralnie, jeżeli z kieszeni wyciągniesz smakołyk! Wtedy rumak stanie na rzęsach, a nawet zatańczy kankana, jeżeli tylko go o to poprosisz. Klasyczny lewopółkulowy introwertyk.
- Więcej, szybciej, wyżej – za tym koniem czasem aż ciężko nadążyć! Myślisz, że zaczniesz od podstaw, ale on jest już gotowy na o wiele więcej. Albo… przynajmniej tak mu się wydaje. Złote końskie dziecko jest pełne energii, którą zazwyczaj można przełożyć na owocną naukę, ale czasem poziom endorfin eskaluje do takiego poziomu, że koński móżdżek kompletnie zapomina o koncentracji.
- Zieeeew, co to, to nie… – w tym przypadku zapomnij o jakimkolwiek entuzjazmie. Bez względu na swój wiek owy koń twierdzi, że widział i robił w swoim życiu już wystarczająco dużo, by teraz jeszcze się wysilać. A poza tym – dostatecznie zmęczyłeś go już na jeździe trzy dni temu. Teraz co najwyżej moglibyście posiedzieć razem na kanapie i pooglądać powtórki seriali.
- A cóż to takiego?! – ten nieśmiały i niepewny siebie koń to typowy prawopółkulowy introwertyk. Swoje pokłady energii przekłada na zastanawianie się, czy jest gotowy by zaakceptować proponowane przez ciebie ćwiczenie – zwłaszcza, jeżeli uwzględnia ono zapoznawanie się z nowymi rzeczami (folią, innym miejscem treningowym itp.). Jeżeli wykrzesz się odpowiednią cierpliwości, to po jakimś czasie (żeby nie zniechęcać, nie powiemy jakim 😉 ) panikarza udaje się nakłonić do współpracy.
- O nie… O nie! O NIE! – ten rumak to ekstrawertyk, który wszystkiego się boi, a że ma w sobie sporo energii, najchętniej pożytkuje ją na uciekanie, gdzie pieprz rośnie… Gdyby tylko mógł, nosiłby przy sobie tabliczkę z dużym i czerwonym napisem “NIE!”. Chcesz do niego dotrzeć? Zacznij od zbudowania silnej więzi i zaufania. Wtedy może coś uda się wypracować.
Tekst: Magdalena Pertkiewicz