Ochraniacze mają chronić końskie nogi, jednak niestety same nie mają nikogo, kto by uchronił je same. Przede wszystkim przed końskimi zębami i żądzą destrukcji. Wierzchowce przez lata opracowały własną strategię niszczenia, która z roku na rok tylko się rozrasta. Oto najbardziej przerażające sposoby niszczenia ochraniaczy przez konie.
Sposoby niszczenia ochraniaczy przez konie
- Wgniatanie – w tym wypadku dobry ochraniacz to niewidzialny ochraniacz. Konie używają całego arsenału środków i tricków, by najpierw zdjąć ochraniacz z nogi, a potem zakopać go głęboko, bardzo głęboko w piachu/ błocie/ leśnym runie. By odkopać znalezisko, potrzeba potem sztabu archeologów i geologów, którzy będą w stanie określić przybliżone miejsce ukrycia sprzętu.
- Rozrywanie – to ulubiona czynność wierzchowców o skłonnościach analitycznych. Uwielbiają one odrywać wyściółkę i zamieniać rzepy w smętnie zwisające paski. Robią to za pomocą zębów swoich lub cudzych (padokowi koledzy bywają bardzo pomocni), a czasami pomagają sobie kopytami i co bardziej wystającymi elementami otoczenia. W efekcie wszędzie latają rzepy i kawałki materiału. Nie mówiąc o innych elementach ochraniaczy.
- Eksplodowanie – a przynajmniej tak należy sądzić, oglądając to, co zostało po biednym ochraniaczu. Jeszcze długo potem elementy plastikowej skorupy trzeba wyjmować z najbliższych drzew i drewnianych ogrodzeń. Sam ochraniacz wygląda, jakby niechcący wpadł na minę przeciwpiechotną i to o dużej mocy. Jego elementy można odszukać w promieniu kilkunastu kilometrów od miejsca przebywania konia.
- Ukrywanie – w tym wypadku status sprzętu jest niepewny i do końca nie wiadomo, co się z nim dzieje. No bo skoro go nie ma, to nie można wykluczyć, że jest cały i zdrowy. A jednocześnie nie można tez odrzucić opcji, że zostały z niego jedynie smutne szczątki, które gdzieś tam dryfują. Świadome tego konie są w stanie zrobić wiele, by ukryć znienawidzoną część garderoby. Często robią to, zakopując je w sianie, słomie lub w stercie derek, kiedy zupełnie nikt nie patrzy. Po kilku latach dochodzą w tym do takiej perfekcji, że właścicielowi przestaje się opłacać kupować ochraniacze. Taniej wychodzi leczenie ewentualnych kontuzji.
- Wymienianie – konie też lubią wymieniać się gadżetami, więc czemu nie ochraniaczami. Oczywiście wcześniej muszą sprawdzić ich jakość, a to najlepiej robi się żując je intensywnie na świeżym powietrzu. Dlatego nie zdziwcie się, kiedy mijając padok, zobaczycie szpaler wierzchowców degustujących wzajemnie swój sprzęt na nogi.
Tekst: Judyta Ozimkowska