Niestety dla nas wiele koni udaje, że zupełnie, ale to zupełnie nie zauważają człowieka. O ile nie jest to problem w suche dni, o tyle jesienią mogą pojawiać się komplikacje. Zwłaszcza, kiedy nas i wierzchowca dzieli ogromne błotniste bagno. Na szczęście istnieją sposoby na ściągnięcie konia z padoku.
Sposoby na ściągnięcie konia z padoku
- Na jedzenie – to sposób stary na świat i nie działa jedynie na nieczułe lub totalnie przejedzone zwierzęta. Wystarczy wejść na padok ze smakołykami lub jabłkami, by zaraz mieć wokół siebie łańcuszek oddanych i wiernych fanów, którzy pójdą za tobą dosłownie wszędzie (tak długo, jak masz jedzenie). By trafić prosto do serca tych mniej przekonanych lepiej jest mieć ze sobą głośno szeleszczącą torebkę. Jej dźwięk dotrze do uszu nawet największych sceptyków i sprawi, że porzucą swoje obawy.
- Na aktywność fizyczną – jeśli koń nie chce przyjść po dobroci, to warto zmusić go do tego…biegiem. W większości wystarczy parę kroków kłusa, by odechciało mu się biernego oporu i potulnie przydreptał do bramy padoku. Oczywiście by to zrobić należy najpierw samemu zanurzyć się w błocie. W tym celu polecamy strój płetwonurka i butlę tlenu. Sprawdzą się też gumowe spodnie rybackie, które kończą się w okolicach pach.
- Na groźby – ten sposób działa na wyjątkowo wrażliwe i niepewne wierzchowce. Do ściągnięcia ich z padoku zazwyczaj wystarczy stek gróźb karalnych kierowanych pod ich adresem. Możemy na przykład zagrozić im, że wygolimy im na zadzie napis „kocham moją pańcię” lub sprawimy różowy kantar z brokatowo-futrzastym podszyciem. Zazwyczaj działa. Jeżeli jednak nie przyniesie oczekiwanego skutku, to warto ćwiczyć przed lustrem groźne miny i stanowczy ton głosu. Być może nasz autorytet w końcu zadziała. Kiedyś
- Na przebranie – jeżeli nic nie działa, lub działa w niewielkim stopniu, to zawsze możemy przebrać się za taczkę z owsem. Kiedy niczego niepodejrzewający koń zbliży się do nas, to wtedy szybko zapinamy mu uwiąz i mamy go w garści. Oczywiście takie przebranie wymaga odpowiednich przygotowań i poświęceń. Ni e każdy wytrzyma z kilkoma kilogramami owsa na głowie.
- Na litość – jeżeli skończą nam się wszystkie pomysły, to zawsze możemy się…rozpłakać. Głośność naszych zawodzeń powinna być uzależniona od stopnia upartości naszego wierzchowca. Dla zwiększenia efektu dramatycznego możemy także rwać włosy z głowy i tarzać się w błocie. Powinno to choć trochę zmiękczyć serce naszego rumaka.
Tekst: Judyta Ozimkowska