Życie wielu osób kręci się wokół koni i dla wielu są one jedyną pasją i sensem istnienia. Co jednak w takiej sytuacji, kiedy u jeźdźca pojawia się nowa pasja i ma on potrzebę spróbowania czegoś zupełnie innego? Czy nowa pasja jeźdźca jest z góry skazana na klęskę?
Nowa pasja jeźdźca – czy ma szanse zaistnieć?
Do niedawna na pytanie, co jest moja największą pasją odpowiedziałabym – jeździectwo. Jednak ostatnio zaczęłam odkrywać wspinaczkę i chodzenie po górach. Nie jest to w żadnym wypadku poziom nawet zbliżony do profesjonalnego. Raczej jest to aktualnie walka o życie i godność na panelu. Mimo wszystko jednak zaczęła się pojawiać w mojej głowie myśl – jak to wszystko pogodzić z końmi? Zwłaszcza, że dużo jeżdżę za granicę, a i w góry lub skały trzeba jakoś się dostać. Czy trzeba będzie z czegoś zrezygnować, a może da się to wszystko jakoś pogodzić?
Pierwszą rzeczą, o której pomyślałam był fakt, że od teraz będę musiała jeszcze bardziej skompresować godziny w mojej dobie, by móc jakoś to wszystko poogarniać i mieć jeszcze czas na jakiekolwiek życie. Nie jest łatwo (przynajmniej nie zawsze), ale sprawdza się teoria, że im więcej masz na głowie, tym lepiej zarządzasz swoim czasem. Dzięki temu mam większą motywację do wyjazdu do stajni i zamiast zbierać się do niej godzinę jestem gotowa w piętnaście minut. Przez to rzadko mam wprawdzie luksus lenistwa i powolności, ale też paradoksalnie zyskałam więcej czasu, bo nie spędzam go na patrzeniu w sufit albo oglądaniu śmiesznych kotów w internecie. Staram się nie być jednak więźniem własnego zegarka i kalendarza i kiedy czuję, że jest kiepsko – odpuszczam.
Co dobrego możemy zyskać?
Wiadomo, że nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, ale też nowa pasja w życiu nie musi oznaczać rezygnacji ze starej. Powiem więcej – może być jej doskonałym uzupełnieniem. Jeśli chodzi o wspinaczkę, to tutaj praca nad równowagą, mięśniami rąk i nóg oraz nad ogólną sprawnością może wyjść nam tylko na plus. Oczywiście każde hobby ma swoją specyfikę, ale też każde z nich może wpłynąć pozytywnie na to, co możemy osiągnąć ze swoim koniem. Nie musi być ono nawet wyczynową dyscypliną sportową. Na przykład śpiewanie może pomóc nam lepiej pracować przeponą i panować nad oddechem, a gra w szachy nauczy cierpliwości i pokory.
Oczywiście nie ma cudów – jeżeli w waszym kalendarzu pojawiają się dodatkowe zajęcia, to mało prawdopodobne jest, że będziecie mogli poświęcić jeździectwu tyle samo czasu. Ale mniej nie musi znaczyć gorzej. Zawsze możecie poszukać dzierżawcy, który będzie jeździł pod okiem trenera albo zwyczajnie zmniejszyć wymagania pod siodłem. Pewnych rzeczy czasami nie da się przeskoczyć, a wy wciąż pozostajecie ludźmi – ze wszystkimi tego ograniczeniami. Ze swojej strony mogę zapewnić was, że warto próbować nowych rzeczy i nie bać się, że przez nie będziecie musieli porzucić konie. Fajnie jest odkrywać nowe lądy i czerpać radość z ich poznawania. Dopóki wasz koń ma zapewnione opiekę, miłość i ruch, z pewnością nie będzie miał wam tego za złe.
Tekst: Judyta Ozimkowska