Wiosna dla koniarzy nie kojarzy się bynajmniej ze śpiewem ptaków i ciepłem. O nie, mają oni o wiele bardziej traumatyczne skojarzenia. Chodzi mianowicie o gubienie zimowej sierści. Żeby być maksymalnie precyzyjnym, to chodzi o jej tony. Ciężkie, wszędzie latające i przyczepiające się do wszystkiego, co stanie na ich drodze. Dlatego jeźdźcy starają radzić sobie z nimi na rozmaite sposoby.
Sposoby na usunięcie zbędnej sierści z konia
- Na wysłannika – nie od dziś wiadomo, że najlepsze są te prace, których nie musimy wykonywać osobiście. Dlatego też widząc, że nasz koń zaczyna gubić niepokojąco dużo sierści warto rozpocząć poszukiwania ochotnika. Oczywiście chodzi o osobę, która zamiast nas zajmie się uwalnianiem naszego rumaka z zimowego przebrania. Powinna być ona w miarę silna, zaangażowana i zdeterminowana. Idealnie nadają się do tego młodsi członkowie rodziny lub dzieci, które często przebywają w stajni i często patrzą zachwyconym wzrokiem na naszego rumaka. Możemy być pewni, że po ich działaniach będzie błyszczał. Byle tylko nie dawać im do ręki nożyczek.
- Na odległość– nikt, kto raz nie zaginął pod zwałami sierści nie chce ponawiać tego doświadczenia. Dlatego zdarza się, że ludzie robią wszystko, nie zbliżać się zbytnio do strefy oddziaływania końskiej sierści. Dlatego też wymyślają różne patenty, które im to umożliwią. Na przykład wykorzystują do czyszczenia szczotki na długich kijach. Oczywiście sprawdza się to tylko w przypadku zwierząt o anielskiej cierpliwości.
- Nowocześnie – wśród wielbicieli jeździectwa zdarzają się też pasjonaci nowoczesnych rozwiązań. Ci lubują się w różnego rodzaju wynalazkach, które mają za zadanie ułatwić im życie. Wśród nich prym wiedzie specjalny odkurzacz sierści. Z racji swoich właściwości staje się obiektem pożądania wszystkich pensjonariuszy, którzy mają serdecznie dość zimowej sierści.
- Na przeczekanie – ten sposób wymaga ogromnych pokładów cierpliwości i asertywności. Niektórzy jeźdźcy po prostu czekają, aż konie same poradzą sobie ze zmianą sierści na wiosenną. W międzyczasie ich właściciele przechadzają się po okolicznych polach i lasach i wdychają wolne od kłaków powietrze. Oczywiście w tym wypadku wszelka praca pod siodłem schodzi na plan najdalszy z możliwych. No bo przecież każde siodłanie wymagałoby dotykania konia szczotką.
- Na męczennika – w tym wypadku właściciele koni heroicznie podejmują walkę z ich sierścią, ale nie odmawiają sobie przy tym jęczenia, wzdychania i marudzenia. Przechodząc obok nich odnosi się wrażenie, że dotknęła ich największa życiowa tragedia. Nic dziwnego, ostatecznie robią wszystko, byśmy się poczuli jako świadkowie dramatycznej walki człowieka z materią. Charakterystyczną cechą takich osób jest to, że ich narzekania słychać na długo przed tym, zanim się ich zobaczy.
Tekst: Judyta Ozimkowska