Oczywista oczywistość, że konie to życie i za nic nie wymienimy ich na nic innego! Ale każdy może mieć moment słabości, kiedy na krótki ułamek sekundy w głowie pojawia się myśl „po co mi to”. Przedstawiamy kilka takich właśnie sytuacji z przymrużeniem oka 😉
Niemoc koniarza – kiedy chcemy “rzucić konie”?
Rachunek od weterynarza
Ok, pieniądze to nie wszystko, ale przydają się do życia, nie da się ukryć. A dobrze wiemy, że powiedzenie końskie zdrowie wymyślił pewnie ktoś, kto malował ten obraz:
Także wyciągając oszczędności przed wizytą specjalisty ze skarbonki z napisem „na wakacje” , dobrze wiemy, że długo na nie nie pojedziemy. Liczymy tylko, że podsumowanie kosztów nie przyprawi nas o zawał.
Kiedy wszystko kończy się i psuje na raz
Oczywiście, że maści, szampony, spraye kończą się zawsze w tym samym czasie, żeby wizyta w sklepie jeździeckim zakończyła się jeszcze wyższą kwotą na paragonie. W tym samym czasie oczywiście koń rozpruł derkę, kantar wymaga wymiany, bacik znowu „zaginął”, kopystka dostała nóg, idealne bryczesy zrobiły się ciut za małe, a jeszcze szykują się zawody i czas na nowy frak. A może jeszcze na wizytę saddlefittera i nowe siodło? No a wiadomo, że taka wizyta to duże niebezpieczeństwo, ze zakochamy się w najnowszym modelu czapraka. Ktoś coś wspominał, że trzeba za coś żyć?
Najlepszy przyjaciel/przyjaciółka zmienia stajnię
Wiemy, że stajenne przyjaźnie są na całe życie i są niezastąpione. Dlatego przeprowadzka najlepszego stajennego przyjaciela (oczywiście nigdy do stajni obok) sprawia, że wali się nasze stajenne życie. Koniec z beztroskimi spacerami po lesie razem w poszukiwaniu przygód, próbą prześcigania się w umiejętnościach na treningu, i wydurnianiem się po. Ta osoba jest niezastąpiona i chyba czas pakować pakę, walizkę, dom i też wyjeżdżać.
Nieskończona jesienio-zima przeciągająca się do maja
Pogoda ma bardzo duży wpływ na nasze jeździeckie, treningowe życie. Pół roku w zamknięciu to ciut długo. Wiecznie panujące ciemności zimą i zesztywniałe od mrozu palce mogą działać wybitnie demotywująco. Ulewa w drodze do stajni to najlepszy motywator na intensywny trening. A pierwszy wiosenny teren mógł być walką o przetrwanie, ale cieszyliśmy się, że nareszcie będzie ładnie. A tu pogoda płata nam figla i właściwie zapomnieliśmy, kiedy ostatnio widzieliśmy błękit nieba i czuliśmy promienie słońca na twarzy podczas popołudniowego treningu.
Letni upał
Skończyła się szarówa i deszcz no to czas na skwar i żar. Od 7 rano do 21, trzeba było nie narzekać jak było chłodniej. A teraz przyzwyczajcie się do wczesnych pobudek, piasku w zębach (i właściwie wszędzie) oraz gotowania we własnej skórze. A przy okazji gania za wami stado gryzących owadów, tak żeby było weselej.
Dajesz z siebie wszystko i… nic, a najlepiej jeszcze zaliczysz glebę
Ciężkie dni zdarzają się każdemu i nieudany trening także, narasta frustracja i niemoc. Ciśniesz ile możesz, a efekt tego żaden, jeszcze wylądowałeś na tyłku w kałuży przy spadaniu, a znajomym udało się ten efektowny lot nagrać. Koń albo śmieje się w tym czasie w duchu albo patrzy na ciebie z pogardą… Pytasz siebie w duchu czy ktoś Cię dziś zmusił, aby tu przychodzić?
Pamiętajcie, że słabości mogą zdarzyć się każdemu, a najważniejsze to – keep calm i carry on 😉 Jeśli macie problemy z motywacją zapraszamy do następnego artykułu, o tym jak sobie z nią radzić TUTAJ i TUTAJ