Każdy, kto dłużej jeździ konno wie, że posiadanie kopytnego towarzysza to nie tylko jednorożce, tęcza i pląsanie po ukwieconej łące. Kiedy nadejdą czarne chmury warto odpuścić sobie i koniowi. Zobacz, czy wiesz, kiedy to zrobić.
Kiedy potrzebujecie przerwy?
1. Ciągle na siebie burczycie
Za każdym razem, gdy przechodzisz obok boksu Twój koń złowieszczo mruży oczy i przesuwa zębami po kratach. Ty nie jesteś lepszy, bo odwdzięczasz mu się pełnym złości prychaniem i dajesz mu mniej marchewek niż zazwyczaj. Miedzy wami trwa zimna wojna, która wkrótce może przerodzić się w otwarty konflikt.
2. Jazda to walka
Każdy trening kończy się wzajemnymi oskarżeniami i fochami, które trwają aż do następnego starcia. W zasadzie nie pamiętasz już dobrej jazdy i zaczynasz się zastanawiać, dlaczego właściwie jeszcze siodłasz swojego konia, zamiast praktykować mniej stresujące zajęcie, np. szydełkowanie. Podczas jazdy nakręcacie się wzajemnie i w rezultacie zamiast kręcić wolty rozbijacie się po hali jak dwa zające z uszkodzonym błędnikiem.
3. Nie chce ci się jeździć do stajni
Każdy powód jest dobry, by ominąć stajnię szerokim łukiem. Niekorzystny biometr, śmieszne koty w internecie, lub brak pasującej skarpetki to idealne wymówki, które pozwalają nam zostać w domu. Czasami przypominasz sobie swoje końskie początki, kiedy to w klapkach Kubota przedzierałeś się przez zaspy w lutym. Wszystko po to, by tylko dać koniowi trzy jabłka do kolacji. Te czasy minęły. Teraz tymi jabłkami co najwyżej mocno uderzyłbyś się w głowę, gdyby tylko podobny pomysł się w niej narodził.
4. Twój koń odwraca się zadem w boksie
Za każdym razem, gdy chcesz do niego wejść twój podopieczny robi natychmiastowy w tył zwrot i udaje ogromne zainteresowanie fakturą tynku na ścianie. Pół biedy, jeśli ogranicza się jedynie do tego. Gorzej, jeśli w parze ze zwrotem idą skulone uszy i powoli unoszona tylna noga. Wtedy dla własnego bezpieczeństwa lepiej albo odpuścić, albo powrócić zaopatrzonym w marchew.
5. Gonicie się po padoku
Twoje łapanie konia na padoku przypomina dziwne połączenie czaczy i berka. Kiedy ty robisz dwa kroki, twój koń cofa się o kolejne dwa. W efekcie możecie tak przetańczyć kilka godzin i nie zbliżyć się do siebie nawet o centymetr. Zwiększenie szybkości kroków nic nie daje – Twój podopieczny zwyczajnie nie ma zamiaru zmniejszać dystansu między wami. Nie tylko tego fizycznego.
6. Siodłanie to męka
Każde podpięcie popręgu i próba włożenia wędzidła kończą się kłótnią i wybuchem irytacji po obu stronach. Oczywiście w takim wypadku w pierwszej kolejności należy wykluczyć problemy zdrowotne, jednak nie oszukujmy się – nawet najmniej bystry koń kojarzy, że przyniesienie siodła zwykle oznacza jazdę. I doskonale wie, jak ten moment skutecznie odwlec, na przykład przez zadzieranie głowy na wysokość drugiego piętra, lub nabranie w płuca całego powietrza z okolicy.
7. Nie widzisz postępów
Ani w jeździe, ani w waszych wzajemnych relacjach. Właściwie jedyną rzeczą, którą widzisz jest totalny regres, który musisz zagryzać paluszkami popijanymi gorącą czekoladą. Każda kolejna wizyta w stajni sprawia, że musisz uzupełniać zapasy kalorycznych i słodkich rzeczy w domowej spiżarni. Jednym słowem – jest coraz gorzej i spoza ciemnych chmur twojego żywota jakoś nie chce wyjrzeć słońce.
8. Masz ochotę rzucić to wszystko
I wyjechać jeśli nie w Bieszczady, to przynajmniej do Serocka. Czasami wcale nie jest to taki zły pomysł. Urlop od konia, stajni i jeździectwa potrafi przywrócić właściwą perspektywę i uchronić nas przed podjęciem pochopnej decyzji (np. dotyczące sprzedaży konia i przerzucenia się na hobbystyczne przytulanie drzew). Dodatkowo, jeżeli w tym czasie zapewnimy mu dobrego jeźdźca może okazać się, że problemy, które spędzały nam sen z powiek zostały rozwiązane. I koń patrzy jakoś przychylniej.
Tekst: Judyta Ozimkowska