Jak pewnie część z Was wie, w miniony weekend robiłam zdjęcia na poznańskiej Cavaliadzie, największym polskim święcie jeździectwa w sezonie halowym. Jak wygląda praca na tak dużych zawodach, co musiałam robić i na co zwrócić uwagę… Chętnie Wam o tym dziś opowiem.
Przygotowania
Co szykuję, wyjeżdżając na Cavaliadę? Przede wszystkim mnóstwo dobrych chęci i sił do pracy! 😉 Poza tym zabieram swój podstawowy sprzęt fotograficzny. Jest to aparat z jasnym obiektywem o długiej ogniskowej, jakiś krótszy obiektyw (którego zazwyczaj jednak nie używam), obowiązkowo laptop i duuuużo pamięci na zdjęcia. Oprócz tego przydają się wygodne buty i coś ciepłego do ubrania, żeby nie chodzić cały dzień w kurtce. Do wyjazdu szykowałam się już kilka dni przed wydarzeniem, ustalając i analizując wytyczne dotyczące zdjęć. Ważne jest, by wcześniej ustalić z organizatorem, czego oczekuje, jakie są moje możliwości i w czym czuję się najlepiej.
Zdjęcia na poznańskiej Cavaliadzie
Jako oficjalny fotograf Cavaliady w Poznaniu dostałam „pod swoje skrzydła” arenę A, czyli tę główną, na której miały miejsce najważniejsze konkursy. Cieszyło mnie to nie tylko ze względu na rangę zawodów, lecz także z uwagi na dobre oświetlenie placu, możliwość przejścia dookoła i zrobienia zdjęć praktycznie z każdej perspektywy. Dodatkowy atutem była też bliskość biura prasowego, które na czas zawodów stało moim drugim domem. I choć praca od 7:00 do 23:00 może wydawać się mordercza, to uwierzcie mi, że sprawia mnóstwo radości i daje ogrom satysfakcji!
Do moich zadań należało obserwowanie i dokumentowanie zmagań zawodników. Później musiałam uwiecznić moment dekoracji, mając w szczególności na uwadze zwycięzcę i osoby wręczające nagrody. Prosto po dekoracji prawie biegłam do biura, żeby kilka kadrów jak najszybciej obrobić i wysłać do osób odpowiedzialnych za umieszczenie ich w sieci. Obróbka zdjęć była sprawą jedynie kosmetyczną, dlatego między kolejnymi konkursami czasem udawało mi się przygotować większość materiału. Nie zawsze musiałam być na całym konkursie, często na jego początku siedziałam w prasówce i obrabiałam zdjęcia z poprzedniego. Czasem jednak bywało tak, że plan był do tego stopnia napięty. Wtedy miałam szansę obrobić tylko kilka zdjęć „na już”, a reszta musiała czekać, aż będę miała wolna chwilę. Kiedyś przecież trzeba coś zjeść… 😉
Atmosfera na zawodach
Wydawać by się mogło, że na zawodach, gdzie każde ujęcie może być na wagę złota, rywalizacja między fotografami będzie bardzo zacięta. Nic bardziej mylnego! Ekipa, z która miałam ogromną przyjemność pracować, zdecydowanie umilała trudy stania po kilka godzin i targania niemałego aparatu. Nieczęsto mam możliwość spotkać się z nimi wszystkimi, a muszę Wam powiedzieć, że to jedni z najbardziej pozytywnie zakręconych ludzi, jakich znam!
I to właśnie ze względu na taką atmosferę, wzajemnego wsparcia i wspólnej pracy, nie mogę się doczekać kolejnych zawodów! Mimo niedoboru snu, nadmiaru chodzenia i przesytu zdjęć… 🙂
Tekst: Katarzyna Lichnowska