Nastał sezon halowy, a z nim nierzadko przejmujące zimno i nogi przymarzające do podłoża… Jak fotograf jeździecki na zawodach halowych może sobie z tym radzić?
Nie raz, nie dwa, nie dostosowałam się do warunków halowych… Dałam się ponieść fantazji, że przecież “skoro w środku i nie wieje, to na pewno będzie ciepło“. Nic bardziej mylnego. Jak się często okazywało, to na dworze potrafiło być cieplej, bo mogliśmy się dogrzewać promieniami słońca. A tymczasem w hali… Parę promyków wdzierających się przez okna i na tym niestety koniec.
Fotograf jeździecki na zawodach halowych
Marznięcie przez cały dzień nie jest niczym fajnym. W najlepszym wypadku kończy się katarem i ogólnym zmęczeniem organizmu. Jak się przed tym chronię?
Przede wszystkim ubranie. Koniecznie ciepłe i koniecznie na cebulkę. Ale przy tym, w miarę możliwości, nie krępujące ruchów. Przyda się więc ciepła bluza, a kamizelka jest dobrym pomysłem, jeśli za ciepło nam w kurtce. Często, „w szale pracy”, więcej się ruszamy, przez co cała “powłoka ubraniowa” może się okazać za gruba.
Dla mnie obowiązkowym punktem ocieplania jest szalik lub komin. Często daje mi nawet więcej ciepła niż dodatkowa warstwa ubrań. 😉 Poza tym, jak wiadomo, najwięcej ciepła ucieka przez głowę. Kiedy więc jest już naprawdę zimno, potrafię przez cały dzień nie rozstawać się z czapką. Last but not least, rękom, dzielnie dźwigającym aparat przez cały dzień, muszą być zapewnione rękawiczki. Przy robieniu zdjęć najlepiej czuję się w tych z obciętymi palcami, gdyż zapewniają pewny chwyt i istnieje raczej małe prawdopodobieństwo, że aparat wyślizgnie mi się z rąk.
Jeśli chodzi o nogi, konieczne są wygodne, ale i ciepłe buty. W tym wypadku doskonale sprawdzają się treki, które izolują nasze stopy od chłodu podłoża dzięki grubej podeszwie. Zapewnia ona też wygodę podczas kilkugodzinnego poruszania się po placu. Do tego obowiązkowo ciepłe skarpetki, a na nogach często więcej niż spodnie. Moim tegorocznym odkryciem są ocieplane getry – wygodne, niekrępujące ruchów, a przy tym dające naprawdę dużo ciepła. I całkiem bezproblemowo mieszczą się pod spodnie, a dzięki temu już nie zaznamy chłodu w okolicy dolnych kończyn.
O czym jeszcze powinien pamiętać fotograf jeździecki na zawodach halowych? Oprócz ogrzewania zewnętrznego, warto się także rozgrzewać od środka. W tym celu przyda nam się duży termos z ulubioną herbatą/kawą, które w chwilach słabości będziemy mogli popijać małymi łyczkami. Do herbaty warto dodać trochę imbiru czy goździków, a już obowiązkowo porcję witamin – cytrynę czy owocowy sok.
Najprostszy sposób?
A jaki jest najprostszy i najbardziej oczywisty sposób na radzenie sobie z zimnem? Ruch! Stojąc w miejscu, jestem w stanie naprawdę przymarznąć do ziemi. Często to właśnie drżące z zimna komórki zmuszają mnie, z jednej strony, do wysiłku intelektualnego, żeby wykombinować zdjęcie z innej perspektywy albo w innym miejscu, a z drugiej, do wysiłku fizycznego, spacerów, biegów, skłonów i przykucnięć, żeby dany kadr uzyskać.
Przy całej „zimności” nieogrzewanej hali jedno trzeba jej jednak oddać – nie pada na głowę i na aparat. A to, w porównaniu z choćby wspomnieniem „lipcopadowych” zawodów, jest naprawdę dużą zaletą! No i jedyny wiatr, jaki możemy poczuć, to pęd galopującego konia, który na szczęście tak nie przeszywa zimnem. 😉
Tekst: Katarzyna Lichnowska