Konie to niezwykle wdzięczny temat literacki i wielokrotnie opisywany przez rozmaitych autorów. Zimowe wieczory to doskonały czas, by powrócić do klasyki gatunku i przypomnieć sobie książki dla koniarzy, które być może od dawna kurzą się na pólkach naszych biblioteczek. Oto kilka najpopularniejszych z nich.
Książki dla koniarzy
- “Łysek z pokładu Idy” – jeżeli myślisz, że masz ciężko w życiu, to po tej książce zmienisz zdanie. Historia konia górnika zawstydziłaby niejednego konia, który narzeka na pół godziny kłusem na lonży. Po krótkim pobycie w kopalni bardzo szybko zmieniłby zdanie. W Łysku można z powodzeniem odnaleźć idola współczesnych koni szkółkowych. Sposób, w jaki radził sobie z ciężką pracą i wymuszał na opiekunach dawanie mu smakołyków zachwyciłby każdego rekreanta.
- “Czarny Książę” – klasyka gatunku. Książka dla tych, którzy chcieliby w końcu dowiedzieć się, co tak naprawdę koń myśli o świecie. Poza tym jest doskonałą ilustracją dla przysłowia mówiącego, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. W tym wypadku na karym. Ale ostatecznie też pańskie oko konia tuczy, wiec na końcu wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
- “Iliada” – to doskonały przykład, że przyjmowanie konia z nieznanego źródła nie jest najlepszym pomysłem i że każda taka decyzja powinna być poparta dokładnymi oględzinami. 😉 Ta pozycja doskonale pokazuje, dlaczego zasada ograniczonego zaufania do sprzedających to bardzo dobra strategia. Dotyczy to nawet sytuacji, kiedy kupujemy z pozoru najspokojniejszego konia, który z początku może nawet wydawać się odrobię “drewniany”. Nigdy nie wiadomo, jak zwierzę może zacząć zachowywać się w naszej stajni. A jego zachowanie może czasami okazać się prawdziwą…niespodzianką.
- “Konik garbusek” – ta pozycja dobrze pokazuje, że koń może pomnażać pieniądze, zamiast je przejadać. Niestety dotyczy to tylko egzemplarzy mówiących ludzkim głosem i posiadających magiczne zdolności. W prawdziwym życiu wszyscy wiemy, jak jest. Konie nie mówią i nie tylko na siebie nie zarabiają, ale nawet nie dokładają się do pensjonatu.
- “Zaklinacz koni” – ta historia pokazuje, że nie ma takiego końskiego problemu, z którym nie można by było sobie poradzić. Potrzeba tylko odpowiednich ludzi. Mimo wszystko lepiej jest nie dawać jej do przeczytania co wrażliwszym rodzicom. Opisany wypadek z udziałem koni może spowodować u nich kilkudniową bezsenność i wzmożone wydzielanie hormonu stresu. Zwłaszcza, kiedy zaczynacie swoją przygodę z jazdą konną, a imię jednej z bohaterek jest zaskakująco podobne do waszego.
Tekst: Judyta Ozimkowska