Kontynuując temat zdjęć pod słońce… Na pewno wiele osób, które czytają mojego bloga, zastanawiają się, jak robić lepsze zdjęcia. Albo jak ja robię zdjęcia i na co zwracam uwagę?
Jak robić lepsze zdjęcia?
Moje metody oczywiście nie są w stu procentach bezbłędne i niezawodne. A to wszystko dlatego, że wciąż sama się uczę i odkrywam na nowo funkcje i sposoby działania mojego aparatu. I mojej głowy także! Największym przełomem w mojej małej fotografii było wyjście z trybu automatycznego przez półautomatyczny do manualnego.
Czym jest tryb automatyczny? Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Bierzesz aparat, robisz pstryk i masz w miarę przyzwoitą fotkę. Trybu półautomatycznego czasem używam podczas zawodów, definiując wartość przysłony i pozwalając, by aparat sam dobrał sobie czas spustu migawki. To tak zwana preselekcja przysłony. Można także ustalić określony czas, a zdać się na automat w kwestii ilości światła, która ma wpadać do obiektywu. I tu mamy do czynienia z preselekcją czasu.
Po pierwsze – przysłona. Robiąc zdjęcia portretowe chcę, by głębia ostrości była jak najmniejsza. Dlatego zazwyczaj maksymalnie otwieram przysłonę, co w łopatologicznym tłumaczeniu daje ładne, rozmyte tło. Moje obiektywy sięgają f/1.8, jednak najwięcej otwieram w okolicach f/2.2. Wtedy bowiem fotki są najostrzejsze.
Po drugie – czas otwarcia migawki. I tu już bywa różnie. Wszystko zależy od tego, czy zdjęcia są dynamiczne czy statyczne. Czy koń stoi czy hasa. Czy na zewnątrz jest jasno… Im krótszy czas migawki tym bardziej zamrożony ruch, ale także ciemniejsze zdjęcie. Natomiast wydłużając czas, zyskujemy więcej światła, ale może to powodować pewne nieostrości.
Po trzecie – stricte w temacie poprzedniego posta – umieszczenie słońca w kadrze lub poza nim. I tu wychodzi mój pomysł na fotkę, na który wpływ ma też „jakość” słońca. Chodzi o to, czy jest ono tuż przed zachodem, zaraz po wschodzie, o jakiejś innej porze, czy jest intensywne, czy widoczne są przebijające się promienie, czy oświetla tylko fragment czy całość otoczenia… Jak możecie zauważyć, czasem umieszczam je w środku kadru. Czasem jednak wcale nie widać jego tarczy tylko promienie okalające postać. A czasem gdzieś w rogu pozwalam mu na ocieplenie ujęcia.
Przepis? Nie mam!
Nie podam Wam „przepisu”, dokładnych wartości czasowych, które odpowiadają konkretnym wartościom przysłony… Nigdy specjalnie na to nie zwracałam uwagi, zawsze działam bardziej „na czuja” niż polegam na obliczeniach. Tak naprawdę, najwięcej nauczyłam się metodą prób i błędów, kontrolując i zapamiętując, jakie efekty dają mi pewne ustawienia. Nadal często eksperymentuję, zmieniając ilość światła wpadającą do aparatu. I później weryfikuję, która wersja była lepsza i którym tropem mam podążać.
Faktem też jest, że w miarę upływu czasu, zwiększa się ilość wypstrykanych przeze mnie zdjęć, a co za tym idzie, doświadczenie. Moja rada, jak robić lepsze zdjęcia? Spędzaj z nimi czas. Rób, oglądaj, odbieraj konstruktywną krytykę (bardzo ważne!), „trać” godziny przy obróbce, baw się nimi! Trening czyni mistrza i to bardzo sprawdza się w fotografii. 🙂 I pamiętaj – zdjęcia zaczynają się od tego, co masz w głowie, a nie od jakości sprzętu, który trzymasz w rękach.
Tekst: Kasia Lichnowska