Relacje końsko-rodzinne bywają dość skomplikowane. Niby nasz kopytny towarzysz to członek rodziny, jednak zdarza się, że w najbliższym otoczeniu jesteśmy jedyną osobą, która tak go postrzega. Zatem jak przekonać rodzinę do konia i że życie z nim ma sens?
Jak przekonać rodzinę do konia…
- Poznaj ich – najbardziej oczywiste rozwiązania są z reguły najlepsze. Wiadomo, że nieznane budzi największy strach, dlatego dobrze jest w dogodnym czasie przywieźć członków rodziny do stajni. Warto przy tej okazji zadbać o worek marchewek, by gości mogli wkupić się w łaski naszego zwierzęcia. Oczywiście, takie rozwiązanie sprawdzi się jedynie wtedy, kiedy nasz koń jest chociaż minimalnie zsocjalizowany. Jeżeli mamy szczęście posiadać ziejącą ogniem bestię, to lepiej sobie odpuścić.
- Dużo opowiadaj – zdawaj na bieżąco relację najbliższym, co słychać u twojego konia. Dzięki temu przyzwyczają się, ze jest on częścią waszego życia. Pamiętaj jednak, by nie zanudzić swoich słuchaczy. To, jak twój koń słodko patrzy i uroczo macha ogonkiem jest z pewnością ważne, ale jedynie dla ciebie. Dla własnego dobra daruj sobie także wszelkie opowieści o kolorze kup i czapraków. Te dwie kwestie nie znajdą zrozumienia u nikogo z “niekońskiej” rodziny. Dla bezpieczeństwa unikaj także wspominania o wizytach weterynarzy i związanych z nimi kosztach. Tak na wszelki wypadek.
- Zaangażuj obie strony – nic tak nie buduje więzi, jak wzajemna wymiana świadczeń. W zamian za przywiezienie do stajni paszy lub paki zaoferuj przejażdżkę na swoim koniu. Wystarczy, że będą to dwa kółka stępem po ujeżdżali, na które załapie się małoletnia kuzynka lub córka znajomych twoich rodziców. Tego typu ruch znacząco poprawi notowania twojego konia w rodzinnych statystykach. W końcu zwierzak przyczynił się do zacieśnienia relacji towarzyskich i wywołał uśmiech na twarzy dziecka. Znaczy, że nie jest darmozjadem.
- Bądź cierpliwy/a – wszystko wymaga czasu. Oczywiście wśród bliskich zdarzają się jednostki niereformowalne, jednak te są w zdecydowanej mniejszości. Daj bliskim tyle czasu, ile potrzebują. Tutaj niestety niczego nie da się przyspieszyć. Doceniaj starania obu stron i pokaż, jak są dla ciebie ważne. Nawet, jeśli rodzina nie zapałała miłością do konia od pierwszego wejrzenia, to jeszcze nic straconego. Nie znaczy to, że za jakiś czas nie zaczną nazywać go wnusiem i kupować ton marchewek i smakołyków. Historia zna takie przypadki, więc nie poddawaj się i nie zbaczaj z raz obranej drogi. Wszak stawką jest rodzinna sielanka i czapraki pod choinką.
Tekst: Judyta Ozimkowska