To, jak konie wchodzą do przyczepy, bywa często kwestią problematyczną. Zwłaszcza, jeśli nasz koń ma na to swój własny sposób. Przedstawiamy sześć najpopularniejszych końskich pomysłów na znalezienie się (lub nie) w koniowozie.
Jak konie wchodzą do przyczepy?
- Na Rejtana – taki koń staje w drzwiach przyczepy i nie wpuści do niej nigdy nikogo. Inna sprawa, że też nie wypuści, bo nie sposób takiego delikwenta przesunąć w którąkolwiek ze stron. Będzie stał (lub leżał), aż nie przyjedzie dźwig lub ciężarówka. Najlepiej pełna marchewek. To koń, który w imię swoich przekonań jest w stanie zrobić bardzo dużo. Nie trzeba dodawać, że najczęściej nie idą one w parze z zamierzeniami jeźdźca.
- Na Małysza – koń praktykujący ten typ wchodzenia oddaje jeden długi skok w każdych warunkach. Ma na tyle wypracowaną technikę, że doskoczy z każdej odległości i to w doskonałym stylu. Z reguły widownia daje mu 11 punktów na 10 możliwych. Koń-skoczek ma grupę wiernych fanów, którzy przychodzą na każdy jego występ. To typ, który lubi pokonywać własne słabości. Kiedyś umiał doskoczyć do środka przyczepy zaledwie sprzed podestu. Dzisiaj jest w stanie wybić się w okolicach boksu, a i tak doleci.
- Na chwilę – ten sposób gwarantuje niezwykłe emocje. Koń wchodzi do przyczepy, by… wyskoczyć z niej jak proca po trzech nanosekundach. Jednym słowem – nie sposób się z nim nudzić. Do ostatniej minuty nie wiadomo, czy ruszycie z miejsca. Pewność zyskuje się dopiero w momencie, kiedy koń wyjdzie z koniowozu w nowym miejscu.
- Jak po sznurku – wystarczy kilka sekund, dobre słowo i koń jest już w środku przyczepy. To zdecydowanie najnudniejszy sposób znajdowania się w koniowozie. Zero fajerwerków, zero suspensu. Wszystko jest tak, jak być powinno. Ten sposób wchodzenia zawsze wywołuje westchnienie rozczarowania u tych osób, które przyszły oglądać załadunek z nadzieją na pot i łzy (cudze).
- Na autobus – w tym wypadku kluczowe są przystanki. Najważniejsze jest, by na każde kilka kroków konia przypadał co najmniej piętnastominutowy postój. Jest on konieczny, by zwierzę przemyślało kolejne ruchy i odpowiednio przygotowało się na dalszą drogę. Wadą tego rozwiązania jest fakt, że wszystkie przystanki są na żądanie… konia. Nie obowiązuje także droga na skróty.
- Na psa tropiącego – podczas tego sposobu wchodzenia ma się wrażenie, że koń szuka trufli lub wpadł właśnie na trop grupy przestępczej. Z zapałem szoruje nosem po trapie – czasami robi to na tyle intensywnie, że niechcący wejdzie sam do przyczepy. Gorzej, jeżeli nie to było jego planem. Wtedy jego zdziwienie może przerodzić się w bunt i z psa tropiącego zamienia się w bojowego wilka.
Tekst: Judyta Ozimkowska