Wiosenna zima to czas niekoniecznie dla mnie owocny. Nie ma śniegu, więc typowo zimowe zdjęcia odpadają, jest na tyle zimno, że wiosennymi ich nie można nazwać, a na dodatek jest szaro, buro i dosyć ponuro. Jak więc wygląda wolny czas fotografa i jak ja spędzam go w tym „martwym” sezonie?
Wolny czas fotografa
Przede wszystkim wolny czas fotografa to chwila na nadrobienie zaległości. Domykam więc tematy sesji, czasem podsyłam modelom jeszcze jakieś zdjęcia. Zdarza się też tak, że po dłuższym czasie siadam do pewnego materiału jeszcze raz i przeglądam go na spokojnie. Trafiam wtedy na ujęcia, które wcześniej nie do końca mi się podobały, ale teraz, dzięki wolniejszemu momentowi, mogę poświęcić im więcej czasu i bardziej „pokombinować” z obróbką. Bywa, że ponosi mnie fantazja i tego zdjęcia nie da się już dalej pokazać… 😉 Ale jeśli coś faktycznie wyjdzie, to chętnie przesyłam głównym bohaterom ujęcia.
Oprócz tego czasem dostaję wiadomości z pytaniami o zdjęcia z jakichś zawodów. Jeśli chodzi o konkretne ujęcie, to nie mam większego problemu z jego odszukaniem. Natomiast przy „czy masz więcej zdjęć tej pary?” zaczynają się schody. Przede wszystkim dlatego, że muszę wtedy przepatrzeć cały materiał z danego wyjazdu i zlokalizować to jedno zdjęcie, które udostępniłam. Potem przyglądam się pozostałym i zastanawiam się, czy nadają się do czegokolwiek. Po zmianie komputera część dysków mogę otworzyć tylko na tym starym i wtedy zabranie się do takiego przeglądania to spokojnie godzina wyjęta z życia. „Dziadziuś Sony” (jak mam w zwyczaju nazywać mojego starego laptopa) przeżył już swoje, więc wybaczam mu powolne działanie i siadam do niego tylko wtedy, gdy mam naprawdę sporo czasu i jeszcze więcej cierpliwości.
Szukanie inspiracji
Poza tym zajmuję się tematami „okołozdjęciowymi”. Szukam inspiracji, odkrywam nowych fotografów, których zdjęcia mogę podglądać, a także przeglądam internet w poszukiwaniu ciekawych poradników. Wszystko po to, by rozszerzyć swoje spojrzenie i trochę wyjść spoza schematu pracy, który stworzyłam. Wiadomo, każdy ma swój styl i ten styl się podoba lub nie, ale warto go także urozmaicać. Bo kto się nie rozwija, ten stoi w miejscu. Mam także więcej czasu na popołudniowe spotkania ze znajomymi fotografami, wypady fotoklubu i inne tego typu wydarzenia, które pozwalają mi na skonfrontowanie moich zdjęć z opiniami innych, często „niekońskich” ludzi. Nie da się też ukryć, że w ostatnim czasie mierzę się z wyzwaniem, jakim jest pisanie własnego bloga o końskiej fotografii. Motywuje mnie to do wytężania swojej mózgownicy w poszukiwaniu ciekawych tematów i dobierania zdjęć. 😉
Na koniec zostawiłam coś, co jest dla mnie bardzo ważne. I choćbym nie wiem, jak bardzo kochała to, co robię, z natury uwielbiam prokrastynację. 😉 Ważny jest więc dla mnie odpoczynek i zwykłe nic nie robienie. Uwierzcie, że po całym sezonie zawodowego zgiełku, natłoku spraw i nieustannego naciągania doby, ma się po prostu ochotę na robienie NIC. Dlatego w czasie, gdy nie mam żadnych zleceń albo są one ograniczone, po prostu odpoczywam. Cieszę się tym, że nie myślę, ile jeszcze roboty muszę upchnąć w danym dniu. A jak się już tak „wynudzę”, a mój aparat trochę zakurzy, nadchodzą pierwsze zawody na otwartej przestrzeni. I aż chce się do tego wracać!
Tekst: Katarzyna Lichnowska