W jeździectwie, jak w każdym sporcie, czasem zdarzają się błędy i wypadki. Jako fotograf mogę wtedy uzyskać zdjęcia inne niż zazwyczaj, wzbudzające więcej reakcji, koniec końców bardziej popularne… Ale czy warto publikować zdjęcia wypadków jeździeckich i gdzie znajduje się granica?
Zdjęcia wypadków jeździeckich – publikować czy nie?
Prowadzę fanpage’a już jakiś czas i zauważyłam (zresztą nie tylko u siebie), że zdjęcia wypadków/upadków/„faili” wzbudzają duże zainteresowanie, są często udostępniane i przekazywane dalej. Fakt, żeby „ustrzelić” taki moment trzeba wykazać się refleksem i umiejętnością przewidywania sytuacji. Jednak czy każdy pstryk nadaje się do wrzucenia w zasoby internetu?
Osobiście wychodzę z założenia, że jadę na zawody po to, żeby dokumentować tamtejszą rzeczywistość. A wszyscy dobrze wiemy, że są lepsze i gorsze momenty podczas startów. Pomijanie tych gorszych w fotorelacji nie musi być konieczne, częściej wynika raczej z dobrej woli fotografa, który ma świadomość, jak „brzydki obrazek” może wpłynąć na opinię o danej parze. Nie unikam wrzucania zdjęć z upadków czy nieporozumień, o ile cała historia dobrze się kończy, zarówno zawodnik, jak i jego zwierzę, są cali i zdrowi.
Czy zdarzyło się zdjęcie, którego nie mogłam (i raczej w najbliższym czasie nie mam zamiaru) opublikować? Tak. Takie „prosto z puszki”, na gorąco, w formie mobilnej rozpoczęło już nawet swój obieg po sieci, jednak jak szybko się w niej znalazło, tak szybko je stamtąd usunęłam, gdy okazało się, że tym razem historia nie skończyła się szczęśliwie. I choć jest to jedno z tak zwanych „ujęć życia”, nie jestem gotowa, by odgrzebywać historię zeszłego sezonu, ze względu na osoby blisko związane z sytuacją. I pewnie prędko się na to nie zdecyduję.
Odbiór może być różny
Czy zdarza mi się otrzymywać wiadomości z prośbą o usunięcie opublikowanego zdjęcia? Tak, chociaż nieczęsto. Jeśli jednak ktoś do mnie pisze w sprawie fotki, z której nie do końca jest zadowolony, staram się wytłumaczyć, jak to wygląda z mojej perspektywy. Przypominam, że w sporcie nie zawsze jest kolorowo i każdy ma prawo się pomylić. Mimo wszystko nie upieram się przy swoim i raczej idę na rękę zawodnikowi lub właścicielowi konia, mając świadomość, że taki „wycinek rzeczywistości” może być przez niektórych nieprawidłowo odebrany. Ale muszę Wam powiedzieć, że parę razy było tak, że byłam wręcz zasypywana prośbami i pytaniami, czy udało mi się złapać jak ktoś odrywał się od konia, albo razem z koniem walczył z grawitacją. Wbrew pozorom, takie zdjęcia chętnie publikują także sami zainteresowani, choć może trochę poobijani. 😉
Czy da się przewidzieć wypadek? Mając pewne doświadczenie, jesteśmy w stanie zobaczyć, nawet patrząc tylko w wizjer aparatu, punkt odbicia konia. Gdy widzimy, że równowaga pary jest w jakiś sposób zachwiana, możemy spekulować o potencjalnym błędzie przed lub na przeszkodzie. Ale zwierzęta potrafią być nieprzewidywalne, często wychwycenie czegoś jest po prostu fartem i szczęściem posiadania szybkiej migawki i wielu zdjęć seryjnych na sekundę. 😉 W niespodziewanym momencie tylko po cichu modlę się, bym trafiła z ostrością tam, gdzie powinnam, a nie w krzaki za nieskoordynowanie lecącym koniem.
Sezon coraz bliżej… Mimo efektowności upadkowych zdjęć, życzę sobie i Wam jak najmniej takich. 🙂
Tekst: Katarzyna Lichnowska