Chociaż większość kojarzy ją z relaksem, to wyprawa do lasu tak naprawdę jest ciągłym igraniem z niebezpieczeństwem. Wiedzą o tym konie, które w trakcie takich przejażdżek zachowują maksimum ostrożności. Ich nerwy są naprężone do granic wytrzymałości. Jak się okazuje – mają ku temu powody, bo rzeczy siejące postrach w lesie kryją się tuż obok!
Rzeczy siejące postrach w lesie!
- Grzybiarze – to arcywróg każdego konia. Pod pretekstem poszukiwania kurek i podgrzybków ludzie ci czyhają na życie twojego wierzchowca. Uzbrojeni w koszyki i dziwne kapelusze ukrywają się w runie leśnym, by wyskoczyć z niego w najmniej spodziewanym momencie. Dodatkowo z upodobaniem noszą dziwne kurtki w odblaskowych kolorach, które wydają niepokojące szeleszczące dźwięki. Często także starają się wejść w bliższe relacje z jeźdźcem i jego wierzchowcem. Niezależnie od zdania tej dwójki.
- Ptactwo – może wygląda niewinnie, ale kto nie uciekał przed kuropatwą w lesie, ten nie zna życia. Zasada przy ptakach jest prosta – im mniejsze, tym głośniejsze. Nie ma nic gorszego, niż pierzasty krzykacz, który wyśpiewuje swoje trele w pobliżu konia. Oczywiście szamocząc się przy tym w zaroślach i z uporem maniaka trzepocząc skrzydłami. Zawsze też znajdzie się jakiś kompan do tych wybryków. W efekcie czego w kilka chwil jeździec i koń zostają osaczeni przez stado żądnych krwi bażantów. Zgroza.
- Liście – niby takie ładne i niewinne. Ale niech no tylko któryś spróbuje zaszeleścić lub spaść nieoczekiwanie na końską głowę. Tragedia murowana. Nie mówiąc już o tym, że każda kupka zbutwiałych liści jest obiektem wysoce niebezpiecznym i budzącym uzasadniony lęk w każdym szanującym się kopytnym. Zwłaszcza, kiedy raczymy się spacerem w wietrzną pogodę.
- Reklamówki – nieważne, czy leży na poboczu, czy smętnie zwisa z krzaka. Reklamówka to zło, którego należy unikać w każdych okolicznościach. Nie zważając na koszty. Zdarzają się siatki szczególnie agresywne, które potrafią przykleić się do nogi biednego konia. Biada wtedy temu, kto dosiada jego grzbietu. Mozę to być jego ostatnia przejażdżka przed pobytem w szpitalu.
- Kałuże – każdy szacujący się koń wie, że kałużom nie można ufać. Niby są płytkie i niegroźne, ale kto wie, czy akurat ta napotkana nie ma dwóch metrów głębokości? Albo nie pływają w niej rekiny koniojady? Nigdy nic nie wiadomo, dlatego lepiej kałuże omijać z daleka. Z jeźdźcem lub bez jeźdźca.
- Cienie – nie ma nic bardziej przerażającego, niż długi cień na słonecznej dotąd ścieżce. Zwłaszcza, jeżeli wcześniej go tu nie było. To nic, że dookoła jest idealnie widno. Cień kładzie się cieniem na końskim umyśle zaćmiewając go do reszty. Złowrogie zacienienia potrafią wydłużyć powrót do stajni o długie godziny, których nikt już wam nie odda.
Tekst: Judyta Ozimkowska