Żyjemy w czasach, kiedy posiadanie lustrzanki nie jest wielkim problemem, telefony komórkowe robią zadziwiająco dobre zdjęcia, a domorosłych fotografów jest prawie tyle, co grzybów po deszczu. Jak się wybić w fotografii i jak to wyglądało u mnie?
Moje początki
Moja fotografia zaczęła się bardzo niewinnie i na początku miała niewiele wspólnego z końmi. W gronie znajomych często żartobliwie stwierdzamy, że każdy zaczynał od makrofotografii. Albo przynajmniej trochę jej „liznął”. Bo kwiatuszki są takie ładne, bo się nie ruszają (chyba, że wieje), bo jest czas na zabawę z ustawieniami, bo tak ładnie rozmywa się tło… I tak, moje pierwsze zdjęcia lustrzanką to głównie kwiatki, przy większym szczęściu motylki czy inne stworzenia.
Nadszedł jednak czas, że zaczęłam zabierać aparat do stajni i powoli wchodzić w tematykę końską. Nie ukrywam, sprawiało mi to mnóstwo radości, bo w jakiś sposób udawało mi się łączyć dwie największe pasje. Dziesiątki fotogodzin i odwiedzonych stajni, setki zepsutych ujęć i spotkanych koni – i „nagle” znalazłam się tutaj.
Oprócz przeprowadzki do dużego miasta i zapoznania się z Facimiechem, dużym przełomem był mój wyjazd na warszawską Cavaliadę – wtedy jeszcze jako wolontariusz na parkurze. Z pozoru niepowiązane zadanie dało mi możliwość poznania „większego świata” i nawiązania przeróżnych znajomości, a na następne zawody z wolontariatem – Festiwal Jeździecki Baborówko – pojechałam już jako wolontariusz-fotograf. Dzięki zawodom wliczanym do Pucharu Polski WKKW moja mała fotografia zaczęła wychodzić poza ramy internetu i nabrała „realnego” wydźwięku w postaci banerów firmowych i wydruków w czasopismach.
Jak się wybić w fotografii?
Co robić, żeby być zauważonym?
- Publikuj. Dobre zdjęcia przyciągną chętnych.
- Ucz się. Twoja najlepsza fotka dziś może być jedną z gorszych w przyszłym roku.
- Podróżuj. Po stajniach, zawodach, nowych miejscach.
- Rozwijaj się. Nieustannie podglądaj pracę innych, szukaj konstruktywnej krytyki.
- Poznawaj. Ludzi, sposoby funkcjonowania fotografii jeździeckiej, „koniobowości”.
- Bądź wytrwały. Nic nie przyjdzie od razu, zazwyczaj ktoś będzie od Ciebie lepszy, a sprzęt sprawi problem w najmniej odpowiednim momencie.
- Daj się lubić. Dobre dogadywanie się z ludźmi to naprawdę dużo w tej branży.
Nie raz na pytanie, w jaki sposób udało mi się zostać pucharowym fotografem, skąd to zdjęcie na okładce, dlaczego akurat ja focę dla Cavaliady i skąd mój blog dla Gallopu, odpowiadam: „Przypadkiem.” 😉 Lecz tak naprawdę kryje się za tym duża ilość pracy, sporo wyrzeczeń i tona szczęścia. Poza tym wychodzę z założenia, że nic w życiu nie trafia się przypadkiem, dlatego spotkanie pewnych ludzi, pojechanie akurat na te zawody, które stały się moją bramką do „wielkiego świata”, popełnienie tych konkretnych błędów, chwile zwątpień i euforii… To wszystko już gdzieś kiedyś stworzyło pewną całość, którą teraz mogę się cieszyć. 🙂 Ciekawe, co przyniesie najbliższy czas… ?
Tekst: Katarzyna Lichnowska