Rozpieszczone, opatulone, krąglutkie i rozbrykane – po czym rozpoznamy konie nadopiekuńczych właścicieli? Poznaj wyróżnione przez nas typy!
Konie nadopiekuńczych właścicieli:
Większość z nas, koniarzy, chce dla swoich czworonożnych przyjaciół tego, co najlepsze i oczywiście nic w tym dziwnego. Warto jednak pamiętać, że w nadmiarze szkodzić może nawet coś, co w rozsądnych ilościach jest wręcz wskazane. A jakie są efekty uboczne takiej nadgorliwości? Oto – trochę z przymrużeniem oka – konie nadopiekuńczych właścicieli:
- Szlachetnie puszysty – zasadność istnienia jego imponujących krągłości uzasadniana jest przez właściciela na milion sposobów. A to futro zgęstniało, a to mięśni przybyło, no i „zapasy” na zimę przecież muszą być – cóż z tego, że dopiero nadeszła wiosna? I w ogóle, o jakich krągłościach my tu mówimy?! Przecież Szlachetnie puszysty od zawsze ma muskulaturę godną sportowca! To na pewno za sprawą tych wszystkich łakoci, które w składzie mają podobno tyle witamin… Że niby zrobił się powolny i ociężały? Toż on jest niepłochliwy po prostu!
- Przezornie ubezpieczony – okryć wierzchnich posiada więcej niż jego pan czy pani. Derki na każdą pogodę i okoliczność, regularnie wymienia na nowe, stare rwąc na strzępy tak, że nie nadają się już do użycia. Musi wystrzegać się zimna i wiatru jak ognia (choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy), bo dla jego delikatnego organizmu stanowią one największe zagrożenie. Bardzo jest przywiązany do swojego człowieka – czasem tylko czuje się trochę samotny we własnym boksie, gdy reszta urządza sobie w deszczu błotne wyścigi…
- Koń wszystko mi wolno – wychowany właściwie bez wymagań. Bez żadnego skrępowania włazi ludziom na głowę. Najpierw „testuje granice” na swoich opiekunach, by potem spróbować tych samych sztuczek ze wszystkimi, którzy się nawiną. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro nikt nie dał mu jasno do zrozumienia, jak powinien się zachowywać i czego się od niego oczekuje. Tylko jego właściciel nie ma pojęcia, dlaczego, na prośbę o wykonanie jakiejkolwiek drobnej pracy przy najcudniejszym rumaku świata, stajenny wieje gdzie pieprz rośnie.
- Koń jednego właściciela – wiernością przypomina raczej psa. Miłość do końca życia – cud, miód i orzeszki. Dla swego jeźdźca zrobi niemal wszystko, ale do innych ludzi podchodzi raczej z rezerwą a nawet niechętnie. Nikt jeszcze nie widział, aby na jego grzbiecie siedział ktoś poza Jego Jeźdźcem (ewentualnie trenerem Jeźdźca). Ba, niewiele osób sprowadzało go nawet z padoku. Problemy zaczynają się dopiero, gdy właściciel postanowi wyjechać na urlop (jaki urlop?!) albo się rozchoruje.
Tekst: Dominika Cirocka – psycholog (PsychologiaPrzygody.pl)