Nieudany trening potrafi wyprowadzić z równowagi każdego jeźdźca. Sytuacja, w której nijak nie możemy dogadać się z koniem rodzi frustrację i zniechęcenie. Oczywiście w żadnym wypadku nie można przelewać swojej złości na zwierzę. Zamiast tego lepiej mieć własne sposoby na ochłonięcie po nieudanym treningu i pozbycie się irytacji. Podajemy kilka z nich.
Sposoby na ochłonięcie po nieudanym treningu:
- Wycieczka do lasu – a najlepiej wbiegniecie miedzy drzewa, pod górkę i ze sporym obciążeniem. Jest szansa, że zanim dotoczysz się na szczyt cała złość z ciebie ujdzie, ustępując miejsca ogromnemu zmęczeniu. Poza tym sapiąc i dysząc z wysiłku trudno jest krzyczeć z frustracji. Kiedy w końcu po kilku godzinach odzyskasz równy oddech i przytomność, po złości nie będzie już śladu.
- Sprzątanie – chwyć za miotłę i zacznij na przykład zamiatać podwórko. Może się zdarzyć, że po drodze zniszczysz kilka z nich, ale się nie przejmuj. Połamane przy zbyt zamaszystym sprzątaniu kije i zdarta szczecina ze szczotek to nic, w porównani ze spokojem ducha, który osiągniesz. Przy delikatniejszych nawierzchniach uważaj, by nie dokopać się do złóż rodem z Plejstocenu.
- Śpiewanie – nucenie ulubionych melodii pozwoli lepiej uporać się z negatywnymi emocjami. Jeżeli będziesz śpiewać wystarczająco cicho, to masz nawet komfort wymyślania własnych słów. I to do dowolnie wybranej melodii. Mogą one sławić intelekt konia, jego obycie i urodę. Albo wręcz przeciwnie – nie nam oceniać. W końcu kim jesteśmy, by ograniczać wolność artystycznego wyrazu.
- Oddychanie – głośno i głęboko. Pomoże ono zredukować nagromadzony stres i ujarzmić negatywne emocje. W tym celu najlepiej stanąć w pobliżu nowej beli siana. Dzięki temu połączymy głęboką inhalację z aromaterapią. W końcu zapach siana to przypomnienie sobie beztroski lat dziecięcych i dni, w których największy problemem była klasówka z matematyki. Taki powrót do przeszłości i wspomnień pozwoli wykrzesać w nas pozytywne emocje, które chociaż w części umożliwią nam wyciszenie się.
- Zioła – dobrze zaparzona meliska to balsam dla nadszarpniętych nerwów. Wystarczy kilka łyków tego ożywczego napoju, by poczuć kojącą błogość i odprężenie. Wprawdzie może okazać się, że po cięższym treningu nie skończy się na kubku a dzbanie, jednak to pozostawiamy do osobistych decyzji. Dobrze jest mieć melisę zawsze w pogotowiu, by móc w porę zainterweniować. Najlepiej zaparzoną w kubku niedaleko placu do jazdy. Na wyciągniecie ręki rzecz jasna.
Tekst: Judyta Ozimkowska