Zmiana siodła jest dość traumatycznym doświadczeniem dla każdego właściciela konia. Zwłaszcza takiego, którego podopieczny ma dość wymagającą budowę pleców. Niezależnie jednak od okoliczności zmiany sprzętu większość kupujących przechodzi przez etapy zmiany siodła, które opisujemy poniżej.
Etapy zmiany siodła
- Wyparcie – przez jedną-dwie jazdy łudzisz się, że lewitujący tył lub zbyt ciasny przód to twoje omamy i starasz się załatwić sprawę podkładkami. Dzielnie dobierasz wszystkie możliwe konfiguracje dodatkowych warstw z nadzieją, że któraś z nich okaże się odpowiednia. Niestety, wystarczy, że założysz je na konia i już wiesz, że czeka cię zmiana. Możesz próbować oszukać siebie, ale końskich pleców nie oszukasz. W końcu musisz przyznać, ze siodło nadaje się do niczego innego, tylko wymiany i sprzedaży.
- Akceptacja – w końcu z bólem serca przyznajesz, że nie masz wyjścia i przed tobą żmudny i trudny proces poszukiwania nowego siodła. Ostatecznie zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę nie masz wyjścia, chyba że chcesz przestawić swojego konia na tryb trawiasto-stacjonarny. Cóż czynić? Pozostaje zatrudnić się jako poszukiwacz na część etatu.
- Walka – postanawiasz działać z cała mocą i stanowczością. Godzinami przeglądasz ogłoszenia dotyczące sprzedaży sprzętu i starasz się znaleźć coś, co chociaż w minimalnym stopniu może pasować na Twojego konia. Nie poddajesz się, nawet mimo kolejnych porażek na froncie walki o pasujące siodło.
- Rezygnacja – masz już dość i na słowo „siodło” reagujesz wręcz alergicznie. Gardzisz światem i ludźmi. Zwłaszcza tymi, którzy mają siodło na sprzedaż, ale nie potrafią pisać ogłoszeń. Niestety dowiadujesz się o tym, kiedy już zapłacisz za kuriera od nich. Często się wtedy okazuje się, że zawartość paczki w znaczący sposób odbiega od deklaracji sprzedawcy. Zamiast siodła w dobrym stanie widzisz przed sobą dziwną hybrydę krzesła i dywanu. Oczywiście z niezliczoną ilością dziur, zadrapań i przetarć. O ile jedną taką wpadkę i niespodziankę jest się w stanie przeżyć, to już kilka potrafi zwalić człowieka z nóg. Dosłownie, bo od ich dźwigania niejeden kręgosłup obróci się w niwecz.
- Ulga – kiedy w końcu znajdziesz siodło, które dość dobrze leży i nie rujnuje cię finansowo. Nie było łatwo, ale w ostateczności trud się opłacił. Koń idzie chętnie i wygląda na zadowolonego, a to przecież w tym wszystkim najważniejsze. Problemem może być jedynie fakt, że po tych wszystkich przygodach z siodłem zwyczajnie nie będzie chciało ci się wsiadać. Albo siodło pasujące na konia odstawionego od pracy przestanie pasować, kiedy wróci do regularnego treningu.
Tekst: Judyta Ozimkowska