Terenowy savoir-vivre
Teraz troszkę o tym, w jaki sposób poruszamy się terenie. Zdecydowanie najbardziej popularnym szykiem jest jazda w zastępie. Budujemy zastęp w ten sposób, że czołowym jeźdźcem jest najbardziej doświadczony uczestnik (najlepiej przodownik lub instruktor). To właśnie czołowy wybiera kierunek, tempo oraz sposoby omijania przeszkód na drodze. Ma on też decydujący głos w sprawach spornych. Na końcu również jedzie osoba doświadczona po to, aby kontrolować, czy nic złego nie dzieje się z uczestnikami.
W zastępie jedziemy w taki sposób, żeby widzieć pomiędzy uszami konia stawy skokowe konia nas poprzedzającego. To daje odstęp około 3 metrów i minimum bezpieczeństwa (związane m.in. z tym, że nie dosięgną nas kopyta konia poprzednika, jeśli ten z jakiegoś powodu kopnie lub wierzgnie). Dobrze jest przyjąć, że to najmniejsza możliwa odległość. Jadąc w ten sposób, cały czas musimy ją kontrolować i być skupionym. Zawsze istnieje bowiem możliwość, że koń będzie chciał podjechać bliżej. Czasem warto, żeby odległość między nami a koniem wcześniejszym była trochę większa. Dotyczy to szczególnie szybszych chodów.
Gdy widzimy kopyta konia przed nami, wówczas jest to około 6 metrów. Jest to odległość, która daje większe poczucie komfortu prowadzenia konia, ale też wymaga bezustannej kontroli, czy aby nie zbliżamy się za bardzo. Są oczywiście konie, które zamiast podchodzić bliżej zostają w tyle i ciągle musimy ich poganiać. W tym przypadku warto trzymać odległość stawów skokowych, a nie kopyt. Powinniśmy pamiętać, że jeśli zostaniemy za daleko, to może koń próbować podgalopować do reszty zastępu i stworzyć tym samym sytuację niebezpieczną.