Wakacje już w połowie, a wraz z nimi letnie wyjazdy. Jeżeli jeszcze nie wiecie lub zastanawiacie się, co robi koniarz na wakacjach, oto 5 odpowiedzi, które znamy z własnego doświadczenia… 😉
Co robi koniarz na wakacjach?
- Jeździ konno – nie oszukujmy się, nie ma lepszych wakacji niż te spędzone w… siodle! Jest tyle fantastycznych rzeczy, których latem można spróbować z koniem (np. pławienie, rajd po górach, galop po plaży), że nic dziwnego, że niektórzy koniarze nie rozstają się z wierzchowcami nawet na chwilkę.
- Ciągle myśli o swoim koniu – ok, zdarza się, że rodzina lub znajomi namówią nas na wyjazd bez konia. Co wtedy? Wówczas właściciel szczęśliwego czterokopytnego pupila spędza długie chwile, czasem nawet godziny na zastanawianiu się, co porabia jego podopieczny, czy jest właściwie padokowany, czy na pewno jest zdrowy, czy się nie skaleczył etc. Bardzo trudnym przypadkom towarzyszy także maniakalne wydzwanianie do stajennego lub koszmary senne. Niestety, nic się na to nie poradzi – to właśnie miłość!
- Podświadomie szuka koni – niby wyjechał za granicę, żeby zwiedzać i oderwać się od rutyny, ale jednocześnie ciągle rozgląda się po okolicy za ośrodkami jeździeckimi. Może uda się pojeździć w innych okolicznościach przyrody? A jeżeli takowego się nie znajdzie, wystarczy napotkany podczas spaceru koń albo chociaż osioł. Wszystko, co ma cztery kopyta i chociaż trochę przypomina konia nada się do pogłaskania i złagodzenia tęsknoty… 😉
- Nadrabia zaległości – czas bez jazdy konnej też można wykorzystać po jeździecku, np. nadrabiając zaległe lektury. Na wakacje można przecież wziąć ze sobą książkę, dwie lub cały stos o treningowej tematyce. A w przerwach od uzupełniania wiedzy książkowej przeglądać jeszcze ulubiony jeździecki magazyn… 😉
- Jest “na głodzie” – gdy żadna z powyższych opcji nie ma szans wejść w życie, koniarz snuje się po okolicy z nieobecnym wyrazem twarzy. Podświadomie chwyta różne sznurki, ucha od kubków itp. jak wodze, a do znajomych nie woła już po imieniu, tylko stara się zwrócić ich uwagę cmokaniem. To znak, że czas wracać do stajni!
Tekst: Magdalena Pertkiewicz