„Cześć, czy masz może…(tutaj wstaw dowolny przedmiot stajenny)”? Każdy z nas spotkał się z tym pytaniem przynajmniej raz. Owszem, dzielenie się być może jest cnotą, jednak warto wiedzieć, czego nie pożyczać w stajni. Dla własnego dobra!
Czego nie pożyczać w stajni?
1. Kask
W każdej stajni zdarzają się nałogowi miłośnicy cudzych nakryć głowy. Jeżeli nie potrafisz powiedzieć im „nie”, to wyobraź sobie mokry i zimny po cudzej jeździe kask, który teraz musisz założyć na własną głowę. Wzrost asertywności gwarantowany.
2. Szczotki
Jeżeli nie fascynują cię cykle rozwojowe grzybów, to lepiej trzymaj szczotki w skrzynce. To nic, że koń koleżanki wygląda na okaz zdrowia i wcale nie jest łysy (lub przynajmniej niezbyt łysy). Może kryć w sobie mieszkańców, którzy czekają na dogodny moment, by zmienić miejsce zamieszkania.
3. Kopystka
Będzie dobrze, jeżeli w ogóle do ciebie wróci! A poza tym tutaj zastosowanie mają te same zasady, co w przypadku szczotek. Jeżeli mimo wszystko litościwie użyczysz tego sprzętu nie zdziw się, gdy na zdrowych do tej pory strzałkach twojego konia zobaczysz początki gnicia. Może mieć ono podłoże bakteryjne albo grzybicze, lepiej więc jest unikać nieproszonych gości i wyproszonych wypożyczeń.
4. Bat
Baty wszelkiej maści są długopisami jeździectwa. Ktoś mówi, że pożyczy tylko na chwilę, a po pół roku okazuje się, że dawno oddał go siostrze, bo był „święcie przekonany, że to jego”. Dlatego jeśli naprawdę cenisz swój bat, to go nie dawaj nikomu, nawet najbliższej rodzinie. Zasada zerowego zaufania oszczędzi ci wielu godzin poszukiwań.
5. Rękawiczki
Nie należy ich użyczać przede wszystkim posiadaczkom wypielęgnowanych, acz dość długich paznokci. Inaczej zostaniesz z dziurą w rękawiczkach i wyrwą w sercu (o portfelu nie wspominając). Pół biedy, jeśli winowajczyni odkupi uszkodzoną własność. Najczęściej jednak usłyszysz tylko pełne udawanego żalu „ojeeeeeej…”.
6. Wędzidło
O ile metalowe poradzą sobie dość dobrze ze zmianą paszczy, o tyle gumowe, skórzane i plastikowe mogą nie wyjść z tego cało. Zwłaszcza, kiedy okaże się, że testujący je koń dawno nie widział dentysty, a jego pasją jest kompulsywne gryzienie. W przypadku takiej piranii nawet godzinna jazda może przynieść realne szkody.
A na samym końcu najważniejsza sprawa, czyli… koń! Jeżeli nie jesteś pewien umiejętności potencjalnego jeźdźca – odmów. Podobnie, kiedy brak ci cierpliwości. Inaczej możesz skończyć z pianą na ustach i migotaniem przedsionków. Jeżeli dodasz do tego pełne wyrzutu końskie spojrzenie, to masz zestaw startowy do dożywotniego poczucia winy i kłopotów z sercem.
Tekst: Judyta Ozimkowska