Wśród wielu aspektów pracy na “strasznych” przeszkodach niezwykle istotnym jest wykonanie poprawnego najazdu. Dobry najazd na nietypową przeszkodę bardzo ułatwi koniowi zadanie jej pokonania. Jeśli więc starasz się oswoić swojego konia z różnymi wyzwaniami – musisz o tym pamiętać!
W przypadku strasznych przeszkód bardzo istotna jest linia najazdu. Koń musi mieć czas, aby przemyśleć zadanie, które przed nim stoi. Warto najeżdżać na przeszkody, których się obawiamy, z daleka. Koń ma wtedy kilka dodatkowych sekund na obejrzenie przeszkody i pogodzenie się z koniecznością skoku. Jeźdźcy zaś często obawiając się jakiejś przeszkody bardzo się do niej śpieszą, skracając najazd i utrudniając sobie zadanie.
Dobry najazd na nietypową przeszkodę
Ważną kwestią jest też tempo najazdu. Jeśli chcemy przekonać naszego konia, że przeszkoda ze straszną deską z napisem jest taką samą przeszkodą jak taka z samych drągów, to do obu dojedźmy tak samo. Jeśli najeżdżamy na jedną spokojnie, a przy drugiej zaczynamy jechać mocniej i jesteśmy spięci, to koń to czuje i zaczyna coś podejrzewać.
Jak pokazywać „straszaki” naszemu koniowi na treningu, czy na zawodach? Badania psychologii koni a także wiedza na temat tego jak działa ich wzrok podpowiadają, że najlepiej jest przejechać obok. Na treningu dopuszczalne jest też aby koń podszedł do przeszkody na wprost i ją powąchał, czy ugryzł. Nie jestem fanem tego drugiego rozwiązania, bo wymaga ono czegoś, czego za chwilę chcemy uniknąć – czyli zatrzymania. Nic się nie powinno się stać, jeśli koń z zainteresowaniem podejdzie na przykład do kolorowej podmurówki powącha ją, rozluźni się i my zdecydujemy o odejściu od przeszkody. Gorzej, jeśli jeździec używa przemocy w celu samego dojechania stępem do „straszaka”. Uzyskujemy wtedy sytuację, ze wszech miar niepożądaną – koń przeciwstawia się naszej łydce. Jeśli robi to w stępie, to tym bardziej zrobi w galopie. Jeśli więc pokazanie przeszkody na wprost, ma spowodować jakiś konflikt przed przeszkodą, to tego nie róbcie. Da się nauczyć konia metodą siłową, ale nigdy nie będzie on tak pewnym koniem jak ten, którego chęć skakania oparta jest na pewności siebie i zaufaniu.
Pokazywanie przeszkód na wprost ma jeszcze jeden minus. Ostatecznie sprzed tej przeszkody trzeba konia zabrać. To prawie jak wyłamanie. Lepsze, bo to my zdecydowaliśmy, ale zawsze. Istnieje zasada, której moim zdaniem należy się trzymać. To co pokarzemy koniowi na wprost, ma zostać skoczone. Nieważne czy z kłusa, czy z galopu. Możecie też na trochę bardziej doświadczonych koniach dojeżdżać do niewielkiej przeszkody stępem. Zagalopowujecie trzy czy dwie foule przed przeszkodą i ją skaczecie. Buduje to u konia to co chcemy uzyskać – „widzę przeszkodę na wprost, znajdę się po drugiej stronie”.
Tekst: Łukasz Sikorski