Fizjoterapia jeźdźca
W ciągu godzinnej wizyty (poprzedzonej serią pytań dotyczących objawów i możliwych przyczyn mojego stanu) byłam ugniatana, nastawiana, masowana i wykręcana na wszelkie możliwe sposoby. Ostatecznie wyszło na jaw, że moje problemy są wynikiem upadku z Karsona, kiedy to upadłam prosto na głowę i uderzyłam nią w zamarzniętą ziemię. Przy okazji okazało się też, że moje problemy z krzywizną w siodle wynikają z krzywej miednicy. Ta z kolei sprawiała, że nieustannie przerzucałam się na lewo i miałam problem ze stosowaniem pomocy na jedną ze stron. Po zakończeniu sesji miałam wrażenie, jakby naprostowana strona wydłużyła mi się o dobrych kilka centymetrów. Nie mówiąc o szyi, która w końcu przestała boleć. Wreszcie mogłam trzymać ją prosto i przestałam być przygarbiona. Wcześniej była to najwygodniejsza dla mnie pozycja, w efekcie czego wyglądałam jak żuraw na budowie – z głową przyczepioną do maksymalnie wysuniętej do przodu szyi. Nie mówiąc już o tym, że bóle głowy odeszły w niepamięć.
Naprawdę inwestując w zdrowie naszego konia warto zainwestować też we własne. Zbyt często widzę jeźdźców, którzy wydają miliony na końskich terapeutów, kiedy sami wymagają profesjonalnej pomocy. Pamiętajmy też, że nasza równowaga i sprawność przekładają się na końskie odczucia w siodle. Im bardziej elastyczni i gibcy będziemy, tym lepiej będziemy siedzieć w siodle – a co za tym idzie, nasza jazda będzie wygodniejsza dla naszego konia. Dlatego jeżeli troska o własne zdrowie was nie przekonuje do zadbania o swoje mięśnie i kości, to zróbcie to chociaż dla waszego wierzchowca. Z pewnością wam za to podziękuje a i wy sami nie pożałujecie tej decyzji.
Tekst: Judyta Ozimkowska