Greg Knowles, aukcjoner, który prowadził tegoroczną Pride of Poland, przerywa milczenie. Udzielił wywiadu magazynowi Arabian Horse World i odpowiedział w nim na wiele pytań, dotyczących przebiegu aukcji. Jak sam podkreśla, chciał oczyścić się z zarzutów, które się wobec niego pojawiają, jakoby brał udział w nieuczciwej licytacji.
Kontrowersje wokół aukcji
Przypomnijmy – podczas Pride of Poland sprzedawano między innymi klacz Emira, wystawioną jako Lot 0 (gwiazda aukcji), oraz inną klacz, Al Jazeerę, wystawioną jako lot 5. Podczas licytacji pierwsza została sprzedana za 550 tys. euro. Drugą dolicytowano do 350 tys. euro, jednak ponieważ nie udało się odnaleźć licytującego, a cena była mniejsza niż założone minimum, klacz wróciła do stajni niesprzedana. Pod koniec aukcji Emirę wystawiono na ponowną licytację i sprzedano za 225 tys. euro, zaś Al Jazeera została sprzedana poza aukcją. Tyle fakty – jak opisuje historię Greg Knowles, amerykański aukcjoner, który prowadził licytację?
Greg Knowles przerywa milczenie
Amerykanin opowiadał o szczegółach zatrudnienia go jako aukcjonera. „Mateusz Jaworski skontaktował się ze mną i powiedział, że wiele osób z Europy polecało mnie i zapytał, czy byłbym zainteresowany” – mówi Greg Knowles. Pytany o napiętą sytuację w polskich stadninach podkreślił, że choć słyszał o odwołaniach, nie miał świadomości, jak głęboko sięgają podziały ani jak gorąca jest atmosfera. Dodał, że czuł się niezależny i nie miał wrażenia, że wspiera którąś ze stron konfliktu.
Ciekawie robi się, gdy Knowles przechodzi do opisu samej aukcji. Około 45 minut przed aukcją poznał Michała Romanowskiego – polskiego hodowcę koni pełnej krwi. Miał on być pośrednikiem miedzy aukcjonerem a „grupą rządową”, czyli przedstawicielami Agencji Nieruchomości Rolnych. Jak twierdzi Greg Knowles, nie wiedział wcześniej, że taka forma pośrednictwa będzie miała miejsce.
„To się nie uda”!
„Powiedziano mi, że jest tylko jedenastu zarejestrowanych kupujących. Zaskoczyło mnie to” – mówi dalej Knowles. „To się nie uda („this is not going to go well”) – powiedziałem Romanowskiemu i poprosiłem go o ceny rezerwowe [minimalne stawki, za które może zostać sprzedany dany koń – red.]” – opowiada aukcjoner. „[Romanowski] powiedział, że ma „awaryjnych kupujących”. Przyznam szczerze – jakkolwiek naiwnie może to zabrzmieć – że pomyślałem tylko, że może mają jakąś grupę ludzi, którzy chcą wesprzeć aukcję i kupić bardziej spektakularne konie, jeśli nie będzie chętnych. Ceny rezerwowe były astronomiczne. Znalazłem Mateusza i zapytałem, czy je widział. Odpowiedział – a jak myślisz, dlaczego mam zły humor?”.
Przebieg Pride of Poland
Na pytanie dziennikarza, jaka była cena rezerwowa Emiry, Greg Knowles podaje kwotę 700 tys. euro. „Pomyślałem, że to się nie uda – wystarczyło popatrzeć na salę” – mówi Knowles. „Michał Romanowski wyjaśnił mi, że będzie pośrednikiem i nie wolno mi sprzedać żadnego konia bez potwierdzenia z jego strony. Jeśli macie jakieś wątpliwości, możecie obejrzeć to na nagraniu – przy każdym locie dostaję jego zgodę na sprzedaż lub odesłanie konia do stajni, jeśli nie osiągnął minimalnej ceny” – opowiada aukcjoner. „Jedną z najbardziej frustrujących rzeczy było to, że kiedy zorientowali się, że niektóre konie nie mają szans na osiągnięcie swoich cen minimalnych, Michał oczekiwał ode mnie, że będę mówił o danym koniu tak długo, aż zdecydują, że osiągnięta cena jest do przyjęcia”.
„Rozmawiał z ludźmi w garniturach?” – zapytał dziennikarz Arabian Horse World. „Tylko Michał dawał mi zgodę na sprzedaż każdego konia. Nie zamknąłem żadnej licytacji bez potwierdzenia z jego strony” – podkreślił w odpowiedzi Greg Knowles.
Greg Knowles o sprzedaży Emiry
„Licytacja doszła do 500 tys. euro, potem 550, i zgasła. Kiedy czujesz, że wszyscy się wycofują, starasz się osiągnąć kolejny pułap. Poprosiłem o 550 tys. euro. Myślałem, że nie uzyskam takiej kwoty. Wtedy nagle kątem oka zobaczyłem, że z mojej prawej strony ktoś podnosi rękę. W tym momencie Michał mówi do mnie – „550, sprzedaj, sprzedaj teraz!”; założyłem więc, że widział, kto licytuje. Spojrzałem na niego i mówię – jej cena rezerwowa to 700 tys. euro, co mam zrobić?” „Sprzedaj!” Bum! 550. Sprzedana!” – opowiada Greg Knowles. Po osiągnięciu ceny konia próbował dowiedzieć się, jaki jest numer kupującego, który wygrał licytację. „Michał powiedział, że poda mi numer, a dziewczyna już zapowiedziała następnego konia. Wciąż mam otwarty bid na 550 tys. euro, nie mam co powiedzieć publiczności. Na nagraniu nawet słychać, jak pytam, kto jest nabywcą. Potem wszedł lot 1 (Sefora) i uznałem, że kupujący się znalazł” – dowiadujemy się z wywiadu. Później, kiedy licytacja trwała, Romanowski miał podejść do aukcjonera i poprosić, żeby zapowiedział ponowne wystawienie Emiry na aukcję. “W pierwszej chwili nie zrozumiałem, o co mu chodzi. Dopiero po chwili to do mnie dotarło – czemu wystawiają sprzedanego konia?! Rmanowski powiedział, że nie mogą znaleźć nabywcy. Nie podważałem tego. Nie znam języka, mam koło siebie jednego człowieka, pytam, on odpowiada. Nie możemy znaleźć nabywcy – to dla mnie prawdopodobne. Dopiero następnego dnia usłyszałem o całym zamieszaniu” – opowiada Greg Knowles.
Komu Al Jazeerę?
O drugiej kontrowersyjnej sprzedaży, klaczy Al Jazeera, Greg Knowles opowiada zaznaczając, że nie jest pewien, czy o tego konia chodzi. “Nie znam tak dobrze tych koni, choć oczywiście bardzo je szanuję. Nie znam ich równie dobrze co ludzie tutaj. Dla mnie była ona po prostu lot 5 i bardzo ładną gniadą klaczą” – podkreśla, dodając, że nie jest pewien, czy zamieszanie, które zapamiętał, dotyczyło tego właśnie konia. Obserwacja wskazuje, że właśnie o Al Jazeerę chodzi. “Andy [jeden z ringmanów – red.] przekazał mi bid z 300 do 350 tys. euro. Michał powiedział, żeby srzedać konia za taką cenę (…). Tym razem uparłem się, żeby poznać numer licytującego. Zapytałem: Andy, kto kupił? Podaj mi numer. Nie podał. Odwrócił się i zachowywał, jakby nie wiedział – można to obejrzeć na nagraniu. Można obejrzeć, jak próbuję go przycisnąć: jaki jest numer? kto kupił? jaki jest numer licytującego? W końcu odwrócił się i powiedział, że nie wie, gdzie poszedł kupujący”. – opowiada aukcjoner. Dodaje jednak, że nie widział, kto licytował konia.
Wspólnik czy kozioł ofiarny?
Nie trzeba było długo czekać, żeby w środowisku pojawiły się podejrzenia, że aukcjoner brał udział w nieuczciwie przeprowadzonej licytacji. “Obejrzyjcie film, myślę, że to mówi samo za siebie” – podkreśla Greg Knowles. “Po drugie, nie miałem prowizji, a jedynie stałą stawkę. Nie miałem żadnego sensownego powodu, żeby podbijać cenę, zwłaszcza że organizatorów poznałem ledwie trzy kwadranse wcześniej. Czemu? Jaką miałbym mieć motywację?” – zwraca uwagę. “Moim zdaniem ceny minimalne były za wysokie, ale musiałem pracować z tym, co dostałem – i tak też zrobiłem. Teraz tylko ja wyjechałem z Polski, wszyscy inni tam zostali, a wiele osób z obu stron barykady chce uczynić ze mnie kozła ofiarnego” – dodaje.
Przyznam, że przekonuje mnie wersja aukcjonera. Pasuje do tego, co sama widziałam w Janowie, do tego, co można obejrzeć na nagraniach. Mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby aukcjoner chciał brać udział w nieuczciwych praktykach, ryzykując swoim nazwiskiem i kontaktami. Bardziej prawdopodobna wydaje się wersja, że rosnący niesmak wokół przebiegu i konsekwencji aukcji spowodował, że konieczne stało się znalezienie kozła ofiarnego – a któż nadawał się na niego lepiej, niż zagraniczny, mało komu w Polsce znany aukcjoner…?