Wybieranie stajni to dość żmudna i trudna praca. Każde ogłoszenie wygląda na atrakcyjne, jednak jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach. Dlatego warto wiedzieć, jak czytać ogłoszenia dotyczące stajni i co może kryć się za okrągłymi frazami z jeździeckich anonsów.
Jak czytać ogłoszenia dotyczące stajni
- Rodzinna atmosfera – znaczy to najczęściej tyle, że pensjonariusze nie strzelają do siebie z łuków i nie szczują na siebie psów ras bojowych. Zdarza się też, że jedyną osobą wierząca, lub chcącą wierzyć, w cudowność stajennej atmosfery jest jej właściciel. Poza tym nie oszukujmy się – rodziny też potrafią być różne, kto powiedział, że akurat ta w tej stajni nie okaże się nieco dysfunkcyjna?
- Karmienie według zaleceń właściciela – owszem – możemy zostawić swoje pasze i wytyczne co do ich rozdysponowania. Zapewne będą one sumiennie i codziennie dawane, tylko bywa, że niekoniecznie naszemu koniowi. Tutaj prawda jest stara jak świat i zawsze aktualna – ufaj, ale sprawdzaj. Zwłaszcza zawartość żłobu swojego konia. Zdarza się tez, że karmienie według zaleceń właściciela odnosi się do właściciela stajni. Jeżeli uzna on nasz plan dietetyczny za niedopracowany nie omieszka go zmodyfikować. Bez wcześniejszej konsultacji oczywiście.
- Całodzienne padokowanie – ruch i powietrze to zdrowie, jednak całodzienne padokowanie może oznaczać także to, że konie stoi na zewnętrz także w największe wichury, deszcze i zamiecie. O ile zwierzętom, które mają gdzie się schronić i są do tego przyzwyczajone to nie zaszkodzi, to taki zimny wychów może być szokiem dla co wrażliwszych jednostek. Bywa też, że całodzienne jest synonimem niekontrolowanego padokowania, gdzie konie widzą człowieka wcześnie rano i późno wieczorem. A w międzyczasie biegają nomen omen samopas.
- Planowane hala/lonżownik/nowe podłoże – cudze plany mają to do siebie, że niekoniecznie realizują się w odpowiednim dla nas czasie. Zdarzają się stajnie, gdzie duże inwestycje są w planach od kilku dekad i ani widu ani słychu o ich ukończeniu. Dlatego zawsze lepiej dopytać, którego stulecia wspomniane plany dotyczą.
- Zaplecze socjalne – znaczy to tyle, że jest gdzie usiąść i przebrać się w bryczesy. Ale w jakich warunkach? Tego nie wie nikt. “Socjal” to ważna rzecz, dlatego tego typu punkty w ogłoszeniach to niemal standard. Problem tkwi w tym, że czasami pomieszczenie socjalne myli się właścicielom ze składzikiem na szczotki połączonym z komórką na rowery. I wtedy zamiast marzących się nam kanap i grzejników mamy chłód, brud i ubóstwo.
Tekst: Judyta Ozimkowska