Rozstać się z siodłem to nie grzech. Prawda jest taka, że każdy jeździec prędzej, czy później musi wyściskać Matkę Ziemię. Fantazja naszych koni bywa równie nieujarzmiona, co one same. Ważne jednak, by robić to w najlepszym z możliwych stylu.
Jak spadać z konia?
1. Na spadochroniarza
Masz za sobą kilkadziesiąt udanych (ze)skoków i nie boisz się widoku zbliżającej się ziemi. Za doskonałą techniką idzie także zimna krew. Kiedy czujesz, że tracisz grunt i konia pod sobą przygotowujesz się do lotu, przybierając możliwie najbardziej aerodynamiczną pozycję. Gdy już wyrzuca cię z siodła szybko określasz miejsce lądowania i z gracją lądujesz na własnych nogach. Lub na innej, w miarę twardej i odpornej na uszkodzenia części ciała.
2. Na echolokację
Przed upadkiem wydajesz z siebie serię niezdefiniowanych dźwięków tak wysokich, że swoją skalę zawstydzają nawet walenie i nietoperze. Wbrew pozorom nie chodzi tutaj jedynie o popis umiejętności wokalnych (wydawanie dźwięki są i tak poza skalą słyszalności człowieka), ale o odpowiednie rozeznanie terenu. Dzięki takiej specyficznej echolokacji udaje cię zawsze wybrać takie miejsce upadku, które nie zaskoczy cię kawałkami szkła lub kamieniami wielkości ludzkiej stopy. Taka strategia ma także złe strony. Średnio po co drugiej twojej jeździe trzeba wymieniać wszystkie lustra na hali.
3. Na wiarę
W czasie, w którym twój koń z pasją próbuje wmontować cię w glebę postanawiasz zwrócić się do sił nadprzyrodzonych. Wzywasz na pomoc wszystkie znane bóstwa, duchy przodków i fikcyjne postaci z ludowych podań. Im więcej, tym lepiej. W zamian oferujesz natychmiastową zmianę trybu życia, rzucenie koni i złożenie ofiary z tygodniowego zapasu czekolady. Musi to być propozycja dość kusząca, bo jakimś cudem z każdego upadku wychodzisz bez szwanku, co tylko utwierdza cię w słuszności obranej drogi.
4. Na jeża
Gdy tylko poczujesz, że koń się potknął już na wszelki wypadek chowasz głowę w ramionach i zwijasz się w kłębek podkurczając nogi. Dzięki temu nigdy nie dajesz się zaskoczyć, nawet jeżeli w większości wypadków to ty sam powodujesz rozstanie się z siodłem. Gdy już leżysz na ziemi najlepiej pozostać w takiej pozycji od kilkunastu minut do kilu godzin (w zależności od wytrzymałości i warunków pogodowych). Dzięki temu nie tylko unikniesz ewentualnych obrażeń ze strony spłoszonego konia, lecz także ponownego wrzucenia twojej osoby na jego grzbiet.
5. Na orła
Przy próbach wysadzenia cię z siodła rozstawiasz szeroko ręce i zawzięcie machasz nimi w górę i dół (i we wszystkich innych możliwych kierunkach). Dla wzmocnienia efektu co jakiś czas unosisz się nad siodłem, by po kilku sekundach znowu się w nim znaleźć. Opcja ta ma tę wadę, że przy wykonywaniu tego typu aktywności z reguły jesteś zmuszony puścić wodze, co z reguły tylko pogarsza twoją sytuację. Całość performance’u kończy efektowny lot i kilogram piachu w ustach.
Tekst: Judyta Ozimkowska