Stoisz przed wyborem konia i nie wiesz, na jakiego się zdecydować? Nic dziwnego. Klacze i wałachy potrafią różnić się miedzy sobą niczym ogień i woda. Dotyczy to głównie zachowań w kluczowych dla koni sprawach.. By pomóc ci w podjęciu decyzji – klacz czy wałach? – zgłębiliśmy tajniki końskiej psychiki . Oto efekty obrazujące sposób, w jaki klacze i wałachy podchodzą do życia.
Klacz czy wałach?
Jedzenie:
Wałach – o losie najsłodszy, to przecież moje ulubione wysłodki i mój ulubiony owies razem z najbardziej ulubionymi witaminami. Czy masz tego więcej? Czy to wiadro z wodą jest dla mnie? Z pewnością dla mnie! O, jednak nie. A czy ta dłoń, w której trzymasz jabłko jest jadalna? Mogę spróbować? O, nie jest jadalna. No trudno – a ta druga? Czemu krzyczysz, paskudo? Sama nie chcesz jej jeść, a głodnemu bronisz.
Klacz – postaw to mnie tutaj przed nosem. Niżej. Nie. Jednak wyżej. Nie trzęś tym wiadrem, bo dostanę niestrawności. Co to leży na dnie takie żółte? Owies? Ile razy mam powtarzać, że jem tylko niegnieciony. A to musli jadłam wczoraj. Od tamtego czasu wiele się zmieniło i wewnętrznie dojrzałam. Nie będę tego jeść. Albo będę. Nie, jednak nie będę. No, może trochę. Ale nie myśl, że to dlatego, że mi smakuje. Po prostu okazuję łaskę.
Trening:
Wałach – mam zapaść, nie pójdę, nie zmusisz mnie. Stępujemy już chyba dobę. Co? Tylko siedem minut? No raczej nie sądzę. Czuję przecież, że tracę czucie w pęcinach. Nie, to wcale nie dlatego, że jestem za gruby. Jestem po prostu masywny. Stajenny mówi, że najpierw masa, potem masa a ja słucham autorytetów. Nie chcę słyszeć o kłusie, to podpada pod nękanie. Sam biegaj. Słyszysz? To galopujące suchoty. Wiesz dlaczego się tak nazywają ? Bo od galopu się umiera. Weź to sobie lepiej do serca.
Klacz – oho, czuję wiosnę. Jak pięknie, jak wspaniale, jak cud…nie, jednak jest w ogóle nie cudnie. Tak naprawdę jest bardzo nie-cudnie. Kto to wymyślił te treningi. Nie chcę treningów, co ja robię ze swoim życiem. Miałam być gwiazdą czworoboków. Chociaż w sumie nie jest tak źle, jest nawet fajnie i ten wałach z padoku obok puścił do mnie oko. A nie, chyba to jakiś tik nerwowy. To nieważne, bo jest bardzo fajnie jednak. Rzekłabym, że pięknie, wspaniale i cudow…nie, jednak nie.
Padok:
Wałach – witam serdecznie kolegów i koleżanki. Proponuję przejść do rzeczy. Wszyscy, którzy mają nowe kantary proszeni są na lewą stronę w celu komisyjnego niszczenia. O 14:00 proponuję gry i zabawy we wgryzanie się w grzywę. Przegrywa ten, kto pierwszy zacznie wyglądać jak szczotka ryżowa. Potem szybkie podgryzanie i galopowanie bez sensu. Do pracy, kochani – nie mamy całego dnia.
Klacz – nie mów do mnie teraz, mam alergię na gniade. Tak, na skarogniade też mam. Ty możesz podejść, ale nie za blisko. Jednak za blisko podeszłaś i muszę cię ugryźć. Przykro mi, trzeba było nie podchodzić. Że kto jest niby gruby? A widziałaś się w lustrze na hali? Odchodzę. Ten z padoku obok znowu puszcza mi oko. Albo znowu ma tiki. Moje życie to udręka.
Tekst: Judyta Ozimkowska