Pożary w Australii to nieprzerwany temat wiadomości na całym świecie. Tragiczne i smutne informacje niestety docierają do nas każdego dnia. A dla mieszkanki miejscowości Moruya, ok. 250 km od Sydney Bec Winter Nowy Rok na pewno był niezapomniany, właśnie przez ewakuację z powodu pożaru.
Klacz uratowała właścicielkę przez pożarem
Winter z kuzynką monitorowały pożary w okolicy, część rzeczy była gotowa do wyjazdy. W Nowy Rok postanowiły o ewakuacji. Podczas gdy syn i dzieci pojechały z kuzynką w bezpieczne miejsce na plażę, Winter dosiadła Charmer, aby dojechać do punktu wierzchem. To właśnie jej klacz, mimo trudnej sytuacji, potrafiła odnaleźć drogę.
Jak mówiła właścicielka, nie była w stanie rozpoznać drogi, dym był bardzo gęsty, było ciemno i nie otrzymywała aktualizacji odnośnie rozprzestrzenienia pożaru. Nie miała pojęcia czy jedzie prosto w ogień czy się od niego oddala.
Przerażenie było też spowodowane gorącem, amazonka nie miała pojęcia czy jest spowodowane pożarem, czy to kwestia słońca. Całkowicie powierzyła nawigację swojej klaczy, wierzyła, ze ta będzie w stanie wyprowadzić je z trudnej sytuacji i zaprowadzić w bezpieczne miejsce. „To moja bohaterka”.
Sezon pożarów rozpoczął się w Australii we wrześniu. Od tego czasu spłonął obszar porównywalny do terytorium Słowacji. Co najmniej 24 osoby zginęły i według szacunków mogło zginąć nawet miliard zwierząt.
Winter z rodziną wrócili do domu, jednak nie zastał ich pozytywny widok. Co prawda pożar szczęśliwie nie zniszczył zabudowań, byli jednymi z tych, który mają dokąd wrócić. Jednak dom został splądrowany i okradziony, wyposażenie było rozrzucone i zniszczone. Policja w stanie Nowa Południowa Walia (NSW) zintensyfikowała patrole po doniesieniach o kradzieżach z domów pozostawionych bez nadzoru przez osoby zmuszone do ewakuacji.
Miasta i lokalne społeczności organizują miejsca dla tych, którzy stracili domy, ale także udostępniają miejsca i padoki dla zwierząt dotkniętych pożarami. Relację i rozmowę z Bec Winter możecie zobaczyć poniżej (ang):