Teoretycznie mają chronić konie przed zimnem i niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. W praktyce to raczej je należy chronić przed niszczycielskimi zębami wierzchowców. Nie da się ukryć – derki nie mają łatwego życia. Nie ma go też właściciel, którego serce i portfel są regularnie rozdzierane. Jakie metody można zaobserwować, gdy koń niszczy derkę? 😉
Jak koń niszczy derkę?
- Absolutne unicestwienie – ten sposób zakłada, że z derki nie zostanie kamień na kamieniu (a raczej włókno na włóknie). Nie są znane dokładne działania, które doprowadzają do takiego stanu rzeczy. Pewne jest jednak to, że dzieła zniszczenia musi tu dokonywać prawdziwy profesjonalista. W innym wypadku istnieje ryzyko, że w zasięgu wzroku zostaną jakieś dowody zbrodni.
- Darcie kontrolowane – niby nic groźnego – zwykła mała dziurka na powierzchni derki. Jednak wystarczy chwila, by zmieniło się ona w ziejącą pustkę dziurę, z której smętnie zwisa wypełnienie. W takim wypadku wystarczy drobna pomoc kolegów lub małe wsparcie ze strony gałęzi na padoku. Efekt gwarantowany!
- Sztuka ubytków – to najgorszy typ rozdarcia, bo z brakującymi elementami. Rozdarcie, które nie wygląda na trudne do zszycia, okazuje się nim, kiedy tylko postanowimy przyłożyć do siebie dwie jego krawędzie. Wtedy okazuje się, że brakuje jakże cennego centymetra materiału, by można było w ogóle cokolwiek złapać nitką.
- Puzzle – w tej angażującej grze właściciel może sam poskładać sobie derkę swojego konia. W tym celu musi obejść cały padok, a po drodze wytężać wzrok, by odnaleźć brakujące części derkowej układanki. A jest co zbierać: paski od derki, sprzączki i kawałki materiału. Gdy już uda się zebrać wszystko do kupy, nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć żmudny proces odtwarzania zniszczonej derki.
- Na rekina – do tego sposobu trzeba dwojga, a nawet i trojga. Musimy mieć tutaj konia, derkę i zęby towarzyszy z padoku. Wspólnymi siłami uda im się zniszczyć nawet najlepszą i najbardziej konioodporną derkę. Gryz do gryzu i z nowiutkiej plandeki zostaje tylko smutne wspomnienie. Nie ma tutaj miejsca na litość i słabość (głównie materiału). Przetrwają tylko najsilniejsi i dziwnym trafem zawsze są to konie.
- Na leśnika – tutaj kluczowe jest wsparcie lokalnego drzewostanu. Z im większą ilością ostrych patyków i gałęzi – tym lepiej. Wystarczy się o nie (oczywiście zupełnie przypadkowo) poocierać, by sprawić sobie w 100% ekologiczne rozcięcia materiału. Na tego typu metodę nie ma mocnych. Jeśli koń się uprze (a upiera się często), to nic biednej derce nie pomoże.
Tekst: Judyta Ozimkowska