To, że koniom coś się śni, wiadomo na pewno! Zazwyczaj podczas spania koniowate mają błogie miny, więc mamy nadzieję, że w sennych marzeniach widzą tylko dobre rzeczy. Jakie by jednak były końskie koszmary, gdyby istniały? Oto 5 naszych typów!
Końskie koszmary
- Foliowa torebka – taka mała, taka… niepozorna! A jednak – foliowa torebka może okazać się największym końskim straszakiem, jeżeli tylko niespodziewanie się poruszy lub przyfrunie w okolice ujeżdżalni. Oczywiście – zupełnie co innego, jeżeli tylko znajdują się w niej jabłka lub marchewki. Wtedy jest nawet mile widziana. 😉
- Podwójny trening – już był ostatni stęp, już pańcia poklepała po jeździe po szyjce, aż tu nagle… dziwne zawirowanie czasoprzestrzeni i trening zaczyna się od początku! O ile pełne energii wierzchowce nie miałyby z tym większego problemu , o tyle końskie leniuszki na pewno boją się takiego zdarzenia!
- Kąt na ujeżdżalni – większość koni ma na ujeżdżalni ten jeden, jedyny, starannie wypatrzony punkt, którego absolutnie nie znosi! Dlaczego? Chyba po prostu dla zasady, bo zazwyczaj nie da się ustalić źródła problemu. Skoro zatem róg ujeżdżalni to jeden z codziennych i najgorszych końskich wrogów, na pewno mógłby powstać przerażający senny scenariusz z jego udziałem. Czy zagrałby wtedy rolę czarnej dziury…? 😉
- Przeoczenie przy karmieniu – pora karmienia to święta pora! Wie o tym, każdy, kto kiedykolwiek słyszał końską wrzawę, jaka podnosi się w stajni, gdy tylko stajenny rusza z roznoszeniem owsa czy też paszy. Kolega z początku stajni już dostał swój przydział, psiapsióła z boksu obok też, a we własnym żłobie… nadal pusto?! O nie, nie, nie – pominięcie przy karmieniu brzmi jak jeden z najbardziej dramatycznych i rozdzierających serce końskich koszmarów!
- Weterynarz – dzień jak co dzień, aż tu nagle do stajni wkracza on. Dziwny sprzęt w ręce, a może po prostu ten specyficzny błysk w oku. Zbliża się podejrzanie, ogląda z prawa i lewa. Na pewno knuje coś niedobrego… Kto wie, co wymyśli tym razem! Po weterynarzu można spodziewać się wszystkiego! Ratunkuuuu!
Tekst: Magdalena Pertkiewicz