Wizyta weterynarza to często stres i niepokój o zdrowie zwierzęcia. Są jednak takie krępujące sytuacje podczas wizyty weterynarza, kiedy naprawdę chciałbyś zapaść się pod ziemię…
Krępujące sytuacje podczas wizyty weterynarza
- Panie doktorze, jemu coś spuchło. Koniecznie proszę przyjechać, to na pewno stan zapalny, a może ropa albo sam się boję pomyśleć co innego! O, tutaj, pan zobaczy… jak to – gruby? Niemożliwe, przecież jest na diecie! No może nie licząc tych wypadów do paszarni…
- To na pewno mój koń! Typowa sytuacja z błotnistej jesieni. Sprowadzasz konia z padoku, przyprowadzasz do badania. Weterynarz ogląda konia, patrząc na ciebie dość dziwnie. Pod koniec mówi, że mogłeś mu powiedzieć, że zmieniłeś konia. “Jak to? Ależ nie, to cały czas Rudy!” – wołasz z przekonaniem. “Chyba Ruda” – słyszysz poprzez znaczące chrząknięcie weta. A w ogóle to nie ruda, tylko siwa, jak się okazuje po odgarnięciu warstwy błota…
- Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają, jak wiadomo, rodzice. Dlatego dość nieprzyjemnie robi się, kiedy koń energicznie przespaceruje po weterynarzu, aby następnie sprawdzić trwałość jego sprzętu i posmakować, czy materiały opatrunkowe nadają się do jedzenia. Wszystko to na trzech nogach, bo przecież czwarta boli… Pamiętaj, że twoim obowiązkiem jest zadbać o grzeczne zachowanie konia podczas badania!
- Przecież on kuleje! Totalnie, na wszystkie cztery nogi. Kulawy w pień, kiedy tylko weźmiesz go na lonżę albo zobaczy siodło! O dziwo, zupełnie inny wpływ ma na niego widok marchewki, ewentualnie tęskne rżenie Misia z padoku obok.
- Złap mnie! – jeśli potrafisz. Niezależnie od tego, czy przyjechał weterynarz, kowal czy rodzice narzeczonego – twój zwykle bardzo grzeczny koń zawsze wyczuje, że dziś naprawdę zależy ci na tym, by szybko go złapać. Zapomnij o tym! Raczej szykuj się na długi trening wysiłkowy, podczas którego weterynarz dokładnie będzie mógł zaobserwować, że twój koń nie kuleje i zarówno jego układ oddechowy, jak i krążenie mają doskonałą wydolność!
Anna Mędrzecka