Godziny spędzane w stajni przy koniach sprawiają, że w środowisku jeździeckim nie zwraca się już uwagi na niektóre “drobnostki” związane z wyglądem lub zachowaniem. Nic więc dziwnego, że niezręczne sytuacje w życiu koniarza wydarzają się bardzo często poza stajnią… Znasz je z własnego przypadku?
Niezręczne sytuacje w życiu koniarza to…
- Słoma z butów – i nie chodzi nam wcale o znane wszystkim powiedzonko… Niestety, w przypadku koniarzy wystające z butów źdźbła są faktem, chociaż wcale nie świadczą o naszym nieeleganckim obyciu. Zdarza się bowiem, że po wizycie w stajni szybko zbieramy się do wyjścia, czasem nie zmieniając obuwia, i pędzimy np. do autobusu. A tam nagle okazuje się, że mamy słomianego pasażera lub nawet pasażerów (!) na gapę, którzy radośnie wystają z cholewki buta lub przyczepieni do podkolanówek machają do nieznajomych ludzi w miejscach publicznych. Miny “niekoniarzy” bezcenne…
- Co tak śmierdzi? – a nie, nie. To tylko ty. W kolejce w supermarkecie, gdzie wpadłeś wieczorem po stajni zrobić jakiekolwiek zakupy. Niestety, my możemy być już przyzwyczajeni do zapachu naszych ubrań, ale jeździecką kurtkę warto jednak zostawić w stajennej szafce. Zapewnianie sklepowej kolejce wątpliwych dla niej wrażeń zapachowych raczej nie jest wskazane, jeżeli nie chcesz, by ludzie patrzyli na ciebie z pogardą lub obrzydzeniem. Chyba, że naprawdę bardzo się spieszysz i chcesz uniknąć tłoku – wtedy jak najbardziej!
- Nogi koniarza na wakacjach – przychodzi letni sezon, wybierasz się ze znajomymi na plażę, a tam… zonk! Twoje nogi zdobią siniaki, których wcześniej nawet nie zauważyłaś/eś? Dobrze to znamy. W końcu co poradzić, że strzemiona przy noszeniu siodła czasem obiją się o piszczel? Dla niektórych podejrzliwych osób to tłumaczenie może jednak nie być wystarczające.
- Niezręczna cisza na rodzinnym obiedzie – najprawdopodobniej przydarzyła się każdemu koniarzowi, który jako jedyny z rodziny pasjonuje się jeździectwem. Niestety, kiedy wujek mówi, że bolą go plecy, to wcale nie oznacza, że można podzielić się z krewnymi problemami dotyczącymi bolącego grzbietu twojego konia. Albo zawiłościami związanymi z doborem siodła. Po takiej – w naszym mniemaniu oczywiście bardzo interesującej wypowiedzi – najczęściej usłyszeć można tylko… ciszę.
- “A mogę się przejechać?”– czy to pytanie brzmi znajomo? Dla niektórych właścicieli koni na pewno! Oczywiście, zaproponowanie przejażdżki komuś z rodziny może być znaczącym krokiem w przekonywaniu bliskich do swojego konia. Gorzej jednak, kiedy to nie ty – jako właściciel rumaka – wychodzisz z inicjatywą i ciężko ci wytłumaczyć zwięźle i jednocześnie miło, że twoja humorzasta klacz akurat się grzeje i może to nie najlepszy pomysł, żeby wsadzać na nią córkę kuzynki twojej przyszywanej cioci.
Magdalena Pertkiewicz