Znacie to, gdy jedne zdjęcia podobają Wam się od razu, inne wcale, a do jeszcze kolejnych po czasie się „przyzwyczajacie”? Ja tak mam. Dlaczego tak jest i czym różnią się fotografowie?
Środowisko indywidualności
Obracając się przez jakiś czas w pewnym środowisku, zaczynamy je coraz lepiej poznawać. Zwracamy uwagę na szczegóły, więcej rzeczy potrafimy zauważyć, a także stajemy się bardziej krytyczni. Mamy z takim zjawiskiem do czynienia również pośród końskich fotografów. Ani się obejrzymy, gdy zaczniemy rozpoznawać ludzi po ich zdjęciach, a w rezultacie rzut oka na daną fotografię wyjaśnia nam, kto jest jej autorem – bez konieczności patrzenia na podpis! To doskonale świadczy o indywidualnościach w tym środowisku, o własnym stylu i sposobie tworzenia.
Czym różnią się fotografowie?
Najbardziej prozaiczna sprawa to oczywiście sprzęt, na którym pracujemy. Ale! Nie dajmy się zwieść pozorom! Kilka osób robiących zdjęcia dokładnie tym samym zestawem może mieć zupełnie inne zdjęcia w rzeczywistości. Jak to się dzieje? Ano tak, że każdy z nas ma jakiś pomysł na dane ujęcie. Część zwraca uwagę na symetrię kadru, część na światło padające w określonym miejscu, a jeszcze inni na rzeczy, których te pierwsze dwie grupy mogą nawet nie zauważyć! I o ile wszystkim zależy na poprawnym „wyjściu” konia w tym wszystkim, to składowe zdjęcia mogą się bardzo od siebie różnić. Uwagę jednej osoby zwróci blask słońca delikatnie muskający rozwianą grzywę galopującego rumaka, a inna skupi się na tym, by jak najlepiej sfotografować umięśnione zwierzę na tle ładnej stajni. Są tacy, którzy kadrują bardzo wąsko, skupiając uwagę widza na konkretnym aspekcie, a ktoś pozostawi więcej „oddechu” w kadrze i pozwoli na dowolną interpretację zdjęcia.
Oprócz spojrzenia różnimy się także stylem pracy i obróbki. Podczas gdy ktoś z nas już nie może się doczekać, kiedy po sesji wróci do domu, błyskawicznie zgra zdjęcia i zacznie je obrabiać, ktoś inny woli je odłożyć i zaczekać aż „dojrzeją”. W postprodukcji dowolność jest prawie stuprocentowa, a i manewrowanie kolorami czy nawet samą rzeczywistością nie jest czymś specjalnie nadzwyczajnym. A więc u jednego fotografa nie uświadczycie konia w ogłowiu, chociaż podczas sesji był w nie ubrane, a inny skupi się na tym, jak dobrze osprzęt był wyczyszczony i jak ładnie świeci się naczółek. Możemy uwydatniać przeróżne aspekty danego zdjęcia, dowolnie przyciemniać, rozjaśniać, nasycać kolory lub odwrotnie – wyostrzać albo pozostawiać coś rozmytym… Ile ludzi, tyle pomysłów na dalszą pracę z fotografią.
Doświadczenie – klucz
A przede wszystkim w wielu przypadkach różnimy się od siebie doświadczeniem. Ktoś może być świetny podczas stylizowanych sesji, ale zupełnie „nie czuć” sportowych rywalizacji. Natomiast osoba obyta z zawodami może mieć problem w zgraniu konia z “czynnikiem ludzkim pozowanym”. Dzielą nas lata spędzone z aparatem w dłoni i przed komputerem, ilość wypstrykanych migawek, przeczytanych książek i obejrzanych dzieł. Różnimy się zainteresowaniami w tej konkretnej dziedzinie, jaką są konie. A także charakterami, wrażliwością i podejściem do świata.
Lecz chyba to jest w całej fotografii najpiękniejsze – że możemy zebrać 10 lub nawet 20 osób i każda z nich będzie miała inne ujęcie. Dlatego konkretne fotografie tak bardzo kojarzą nam się z konkretnymi fotografami!
Tekst: Katarzyna Lichnowska