Dziś trochę o tym, jak wygląda współpraca ze mną od momentu umawiania się na sesję aż po oddanie zdjęć. Opowiem na podstawie własnego doświadczenia, ale jestem pewna, że u wielu osób schemat działania jest podobny. Jak wygląda organizacja sesji zdjęciowej?
Organizacja sesji zdjęciowej
Zanim zdecydujesz się na sesję z konkretnym fotografem, przyjrzyj się jego pracy. Zastanów się, czy podoba Ci się sposób jego obróbki, styl bycia i kadrowania. W końcu masz spędzić z tą osobą parę godzin, zarówno na samym robieniu zdjęć jak i na rozmowie. Angażowanie się we współpracę z osobą, która w gruncie rzeczy działa Ci na nerwy, nie przyniesie niczego dobrego. 😉
Gdy już masz „upatrzonego” fotografa, trzeba zrobić pierwszy krok w jego stronę. W dobie internetu zawsze i wszędzie jest szansa na szybką odpowiedź i ustalenie pierwszych szczegółów. Ważne jest, by na początku określić, jakie zdjęcia chciałoby się mieć, czy ma się już własny pomysł i podać ewentualny termin. Z tym ostatnim potrafi być naprawdę ciężko: organizacja sesji zdjęciowej wymaga, aby dograć dwie osoby, mające zupełnie inne grafiki i do tego jeszcze wpasować się w miarę nieinwazyjnie w życie stajni… To stanowi nie lada wyzwanie 🙂
Ustalanie warunków
Gdy już mamy dogadany termin, ustalamy ogólne miejsce zdjęć oraz ich warunki ilościowe i cenowe. Warto umawiać się w kilka osób w stajni, żeby podzielić między siebie koszty dojazdu, a dodatkowo można zawsze spróbować wynegocjować jakąś zniżkę. Następnie omawiamy styl sesji, czy ma się ona odbyć podczas treningu czy idziemy w plener. Co do ubioru na zdjęcia pozowane, zazwyczaj pozostawiam dowolność osobom, które się ze mną umawiają. Ważne jest dla mnie, by czuły się swobodnie i pewnie. Wcale nie jest to takie oczywiste podczas pozowania praktycznie obcej osobie! No i żeby wszystko do siebie pasowało (koń do jeźdźca przede wszystkim). Wiadomo, wszystko jest kwestią gustu, pomysłu i pory roku, ale raczej stronię od zaśnieżonych zdjęć w zwiewnej sukience bez ramion.
Osobiście najbardziej podoba mi się elegancki styl jeździecki, i nie do końca mam tu na myśli frak i cylinder. Ważne, by było schludnie, czysto (w miarę możliwości, wiemy jakie są konie…) i wygodnie. Za to zimą, najczęstszym zdaniem, które powtarzałam do „moich” dziewczyn było: „Przede wszystkim ubierz się ciepło.”. Sesja sesją, ale odmrażanie części ciała jeszcze na długo po całej akcji nie jest niczym przyjemnym.
“Ten dzień”
Mamy miejsce, czas i ubiór, nadchodzi „ten dzień”. Na zdjęcia zazwyczaj poświęcam do 2 godzin, zależnie od tego, jak daleko musimy dotrzeć z koniem, czy możliwości pleneru są duże czy też nie i od zasobów cierpliwości konia. Dla zwierzęcia to także sytuacja stresowa, często chodzimy w miejsca, w których wcześniej nie był, nie rozumie, dlaczego człowiek przesuwa mu kopyto 5cm w prawo, każe zwrócić głowę akurat w tym kierunku i jeszcze postawić uszy… Dlatego trzeba pamiętać o opanowaniu, a ja staram się zawsze rozluźnić atmosferę. O tym, na co zwracam uwagę podczas sesji pisałam Wam już wcześniej.
Po zdjęciowym dniu przychodzi czas na obróbkę. W zależności od ilości obowiązków w danej chwili oraz od zgromadzonego materiału, staram się, by zajęła mi ona od kilku do kilkunastu dni. Wiadomo, im szybciej dostarczane zdjęcia, tym więcej emocji wywołują, bo człowiek jeszcze żyje wspomnieniami 🙂 Po wysyłce, często oglądam je na portalach społecznościowych, w albumach czy nawet na ścianach w większym formacie. A mnie służą do przeróżnych publikacji, wzbogacania portfolio i utrwalenie warsztatu pracy i doświadczeń. 🙂
Test i zdjęcia: Katarzyna Lichnowska