Podkładki pod siodło – potrzebne, ważne? W stajniach wszechobecne. Ale czy zawsze działają tak, jak nam się wydaje? Oto 5 rzeczy, o których pamiętaj decydując się na podkładkę!
Jest to jedno z najczęściej kupowanych akcesoriów związanych z siodłami. Mało który jeździec wsiada na konia, nie umieszczając między siodłem a czaprakiem pięknego puchatego „misia”. Podobny wystaje spod ochraniaczy, otacza kaloszki, nawet podszywa nachrapnik… Moda modą, ale wytrawny jeździec dobrze wie, że nie ma jak „futro” pod siodłem. Czy aby na pewno? Niestety, o ile nie jest to przemyślana decyzja i wynika z konkretnych powodów (np. jeździmy danego konia chwilowo), najczęściej jakakolwiek podkładka jest kiepskim rozwiązaniem. Z mojego doświadczenia jako saddlefittera wynika jasno, że na 100 koni, na których stosowane są podkładki, niedopasowane siodło mimo wszystko leżałoby lepiej… bez podkładki. A zatem powiedzmy sobie pokrótce o rzeczach, które warto przemyśleć, zanim wciśniemy coś między czaprak, a siodło.
O tym pamiętaj decydując się na podkładkę!
- Podkładka pod siodło zawsze zmienia jego ułożenie na koniu. I niestety nie zawsze właściwie. Musimy na przykład pamiętać, że podnosząc tył siodła spowodujemy, że przód pójdzie w dół. I odwrotnie. Wyobraźcie sobie deskę umieszczoną na piłce. W momencie uniesienia jednej strony druga opada w dół… czy tego efektu chcemy? Oczywiście są wyjątki, kiedy podkładka pod tył nie ma go podnieść, a jedynie pełnić funkcję klinu, czyli wypełnić przestrzeń między grzbietem konia, a odstającym fragmentem siodła. Ale można to zrobić wyłącznie w części siodła, a której jeździec nie korzysta, nie siada na niej, dla poprawy stabilizacji. Koniecznie o tym pamiętaj decydując się na podkładkę pod siodło.
- Podkładki najczęściej zabierają miejsce na kręgosłup. Jeżeli miejsce między panelami, potocznie i niezupełnie poprawnie zwane kanałem, jest wystarczająco szerokie, kręgosłup konia w czasie lekkiego zgięcia nie obija się o wewnętrzną stronę panela. Użycie podkładki, szczególnie żelowej typu „glut”, najczęściej powoduje, że wypełnia ona puste przestrzenie, w tym właśnie te cenne centymetry, które nigdy nie powinny być zamykane. Pamiętaj decydując się na podkładkę pod siodło, że siodłamy konia po to, by pracował, a nie udawał pomnik. Jeśli już koniecznie chcecie użyć żelu, to wyłącznie „panelowego”, z cienką taśmą pomiędzy prawą i lewą częścią.
- Podkładki typu „memory foam” („zapamiętujące” kształt pod wpływem temperatury, rodzaj „inteligentnej gąbki”) są ciekawym nowoczesnym rozwiązaniem, którego pomysł został zaczerpnięty z materacy dla ludzi. Idea byłaby ok, gdyby nie dwie sprawy. Po pierwsze, o ile łóżko nie specjalnie się porusza, a my na nim w czasie snu też jesteśmy mało dynamiczni, o tyle na podkładkę działa jednocześnie ruch jeźdźca i konia, który na dodatek nie pokrywa się idealnie. Po drugie, podkładka potrzebuje chwili czasu, by dostosować się do kształtu, a ten kształt się zmienia, przynajmniej pod spodem (tj. grzbiet) i to nieustannie. Znów: siodła są na ruszające się, a nie stojące konie. Zatem idea dobra, natomiast póki co nie nadąża za dynamiką ruchu. I jeszcze jedno: w sypialni sporadycznie mamy -10 st C, natomiast na placu treningowym się zdarza….
- Większość używanych siodeł, które nie zwracają wybitnie uwagi brakiem dopasowania (nic nie odstaje, nie klapie, kłąb się nie obciera” po prostu mostkuje na koniu. Oznacza to, że w okolicy maszynki powstaje wolna przestrzeń, w której z racji częstego używania tego właśnie miejsca, wypełnienie rozsunęło się i nie przylega do końskiego grzbietu. Niestety większość podkładek daje szansę „skorygowania” przodu lub tyłu siodła, bo to po prostu widać.
- Stosowanie podkładek „żeby było bardziej miękko” jest z założenia błędem. Niestety przy dobrze dopasowanym siodle jest to filozofia „frotowej skarpety do szpilek”. Wyobraźcie sobie, że macie idealnie dopasowane wyjściowe buty. Mierzycie je na cieniuteńką skarpetkę w czasie zakupu. Co się stanie, jeśli założycie grubą frotową skarpetę do tych samych butów? Będą za ciasne! To samo z siodłem i niepotrzebną pod nie podkładką. Pamiętajcie, że zamiast eksperymentować na plecach konia, lepiej poradzić się fachowca. Uzasadnienie ma to wyłącznie, jeśli celowo zakładamy za szerokie siodło i przestrzeń wypełniamy przemyślaną podkładką.
Miłośnikom „futerek naokoło paneli” polecam czapraki, które jedynie tworzą obraz, o jaki im chodzi, mają bowiem wszyty naokoło miejsca na siodło ładny futrzany wałeczek. Choć, jak dla mnie, prędzej za mistrza będzie uznany ten, kto nie wstydzi się pokazać swojego dobrze dopasowanego siodła, jeżdżąc wyłącznie na czapraku, niż „kożuch -master”.
Tekst: Barbara Derkacz, Klinika Siodła