Na trasie krosu każda decyzja może być bardzo kosztowna albo przynieść zwycięstwo. Co zrobić, żeby tempo stało się twoim kluczem do sukcesu? Kluczowa jest prawidłowa praca nad tempem na krosie podczas regularnych treningów w domu!
Praca nad tempem na krosie
Na mecie czasem można usłyszeć rozmowy – trener: „czemu tak wolno?” – zawodnik: „wolno? Przecież pędziliśmy niczym niepokonany Seabiscuit”. Niestety, konie nie są wyposażone w prędkościomierze. Musimy nauczyć się określać tempo, jakim jedziemy na podstawie wyczucia. Na szczęście można je potrenować w domu. Zmierzcie drogę, po której zazwyczaj galopujecie. Zapamiętajcie, gdzie od jej początku jest 450, 500, czy 550 metrów. Potem wystarczy już tylko wsiąść konia i przejechać wybrany przez nas dystans np. 500 metrów, tak aby trwało to dokładnie minutę. Jeśli wam się uda to znaczy, że jechaliście tempem 500metrów/minutę a więc maksymalnym średnim tempem dla L klasy. Oczywiście w dystansie na krosie należy jechać szybciej. Trzeba przecież nadrobić wolniejsze tempo, przy pokonywaniu przeszkód.
Pomocne kółko
Kółko miernicze może wam się przydać również do zmierzenia dystansu crossu. Ma to niewielki sens w niższych klasach, tam tempo jest na tyle małe, że należy zwyczajnie wesoło galopować. Warto jednak wiedzieć na czym polega, kiedy jeździmy wyżej. Chodzi o to aby na trasie wyznaczyć punkty gdzie mijają poszczególne minuty przejazdu. Załóżmy że jedziemy 1*. Mamy wyznaczone tempo 520 m/min i długość trasy 2600 metrów. Mierzymy trasę, którą chcemy pojechać i zapamiętujemy miejsca w których kółko(GPS) pokazuje nam wielokrotność 520 metrów. Czyli na przykład czwarta minuta przejazdu to 2080 metr, piąta to 2600, czyli meta. Słysząc piszczący co minutę zegarek, wiemy czy jedziemy wystarczająco szybko. Jeśli czwarty raz piszczy przed 2080 metrem to jest dobrze, jeśli odrobinę później, to można spróbować trochę przyspieszyć.
Liczy się też trasa!
Tempo to jedno, ale nie mniej istotna jest również trasa. To, że będziecie jechać bardzo szybko, nic wam nie da jeśli przy okazji będziecie jechać bardzo szeroko. Na crossie istnieje zazwyczaj spora dowolność w wyborze trasy pomiędzy przeszkodami. Pomiędzy najkrótszą, a taką wybraną przez zawodnika z największą fantazją, lub najmniejszą kontrolą nad wierzchowcem, może być nawet kilkaset metrów różnicy. I nie chodzi mi o pomylenie trasy, ale o detale jak linia najazdu na przeszkodę i linia odjazdu.
Ważne aby już w trakcie oglądania krosu dobrze zaplanować trasę. Nie chodzi tylko o to żeby zapamiętać przeszkody w kolejności. To zdecydowanie za mało. Należy mieć także pomysł, którędy pomiędzy przeszkodami pojedziecie. Warto idąc trasę crossu oglądać się za siebie. Czyli idziecie pomiędzy siódemką a ósemką, a potem przy ósemce patrzycie, gdzie została siódemka. To naprawdę dużo wnosi do planu, którędy jechać.
Praca nad kondycją konia
Ostatnim składnikiem przejazdu „w czasie” jest kondycja konia. Jak już wspomniałem, na niższych poziomach nie powinniśmy zwracać na nią szczególnej uwagi. I nie chodzi mi o to, że zabieramy konia z pastwiska na zawody. Wręcz przeciwnie, trenujemy miesiącami dzień w dzień i dzięki temu nasz koń jest w świetnej formie. Bez przeciążania go treningiem stricte kondycyjnym. Jeśli nasz właściwie trenowany, koń ma problemy wydolnościowe w L klasie, to niestety nie jest to koń do WKKW. Jeśli już jeździcie wyżej to korzystajcie z doświadczeń trenerów. Nie da się zawrzeć uniwersalnych zaleceń treningowych w jednym artykule
Tekst: Łukasz Sikorski