Wszyscy znamy ten scenariusz – wsiadamy na konia i zaczyna się dramat. Problem z koniem podczas jazdy sprawia, że docelowa przyjemność zmienia się w męczarnię.
Problem z koniem podczas jazdy
Nasz zwierzak nie chce współpracować, ma dziwne pomysły i zachowuje się w sposób zwyczajnie naganny. Bardzo często cała wina spada wtedy na konia i to on jest postrzegany jako główny winowajca całego zamieszania. Nie raz i nie dwa widziałam sytuacje, kiedy na coraz bardziej krnąbrne konie zakładane były coraz ostrzejsze patenty, które ostatecznie dawały niewiele lub nic. Ich właściciele zdawali się nie poświęcić ani sekundy na refleksję nad kondycją swojego wierzchowca i przyczynami, które mogły spowodować taką sytuację.
A było nad czym się pochylać, bo często okazywało się, że problem podczas jazdy owszem tkwił w koniu, ale nie w jego psychice, a w ciele. I absolutnie nie wynikało to z jego winy. Jak już w końcu ich właściciele poszli po rozum do głowy, okazywało się, że przyczyną końskich niesubordynacji były na przykład problemy z kręgosłupem lub mięśniami pleców i zadu. Powodowało to usztywnianie się konia, niechęć do ruchu naprzód i zwyczajną irytację, która była spowodowana ciągłym bólem uszkodzonych tkanek. Zwłaszcza takich, na które zarzuciło się siodło i jeźdźca.
W tej samej grupie przyczyn buntów znajdują się problemy z uzębieniem. Koń koleżanki po wizycie dentysty (która nota bene była bardzo odwlekana w czasie) nagle po odpowiednim tarnikowaniu przestał mieć zastrzeżenia co do wędzidła i walczyć z kontaktem. Skrajnym przypadkiem podobnych historii jest przykład konia, który musiał zostać uśpiony z powodu agresywnego zachowania. Po sekcji zwłok okazało się, że jeden z kłów ciągle wżynał mu się w szczękę, powodując ogromny ból. To pokazuje, jak ważne jest, by szukać głębiej niż tylko w niechęci konia do pracy pod siodłem.
Przyglądajmy się zdrowiu
Życie nauczyło mnie, że rzadko kiedy konie sprawiają problemy z powodu własnego “widzimisię”. W ogromnej większości wynikają one albo z niedostatecznych umiejętności jeźdźca albo po prostu z problemów ze zdrowiem. Niestety nasze zwierzęta nie należą do szczególnie wylewnych, dlatego to rolą właściciela jest, by na bieżąco sprawdzać, czy wszystko z naszym koniem jest w porządku.
Na ten przykład ostatnio mój Karson zaczął szurać nogami. Nie była to kulawizna, ale coś ewidentnie było nie tak. Osoby z zewnątrz, które go nie znały, nie widziały niczego niepokojącego. Ja z kolei czułam, że problem jest, tylko nie wiedziałam gdzie. Po wizycie lekarza i fizjoterapeuty okazało się, że wszystko wynikało z bardzo dużego spięcia mięśni pleców i zadu. Nie było to na szczęście nic poważnego, ale gdybym zignorowała te objawy, to zapewne problem by narastał. Nie mówiąc o bólu, który jazda konna sprawiałby mojemu koniowi.
Dlatego jeżeli nasz rumak ma wyjątkowo dużo złych dni i często odmawia współpracy, poszukajmy, w czym tak naprawdę tkwi problem z koniem podczas jazdy. Przyjrzyjmy się przede wszystkim jego zdrowiu, zamiast irytować się na niego i na siłę zmusić do posłuszeństwa. Jedna wizyta weterynarza może zaoszczędzić godzin frustracji i braku postępów, nie mówiąc o uchronieniu naszego zwierzęcia przed postępującym dyskomfortem. Bo przecież jazda ma być przyjemnością. Dla obu stron.
Tekst: Judyta Ozimkowska