Wakacje to czas wyjazdów i wojaży – często także z końmi. Poniżej garść sposób na to, by transport ulubionego wierzchowca nie stał się sennym koszmarem, a wspólna podróż nie była drogą donikąd. 10 sposobów na… #4 – przetrwanie transportu z koniem!
10 sposobów na… #4 – przetrwanie transportu z koniem
Sprawdź trasę
Nie ufaj radom kierowcy, nie ufaj nawigacji, nie ufaj nikomu. Najlepiej, jeśli samodzielnie na własnych nogach przejdziesz zakładaną trasę i przeanalizujesz wszystkie możliwości dotyczące tego, co może pójść nie tak. Jeżeli trasa liczy ponad 100 kilometrów, a ty planujesz dotrzeć na miejsce w tym roku, to możesz wziąć rower lub auto. Dzięki temu rozpoznasz w porę zagrożenie i nawet jak utkniesz w grzęzawisku, to przynajmniej bez konia.
Chroń się
Solidne ochraniacze to postawa – te dla konia też. Umówmy się, istotą, która jest najbardziej narażona na urazy w trakcie transportu jest właściciel, który próbuje zapakować sceptycznego rumaka do przyczepy. Dlatego zanim zapakujesz podopiecznego w najnowszy zestaw z najnowszej kolekcji w najnowszych kolorach sam zadbaj o odpowiednie buty, wysokie ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków i wstawiennictwo duchów przodków.
Nie zrażaj się
Załadunek trwa już 9. godzinę i kończą wam się zapasy żywności (oraz cierpliwości)? Nie poddawaj się. Możesz te czas twórczo wykorzystać. Medytuj, spaceruj, gryź ściany – każdy sposób na spożytkowanie energii jest odpowiedni. Pamiętaj jednak, by nie wyładowywać frustracji na koniu – wykorzystaj do tego okoliczne drzewo lub słupek od ogrodzenia. Miarowe uderzenie w niego batem pozwoli przywrócić ci równowagę psychiczną.
Miej zapas
Najlepiej czasu i cierpliwości. Jeżeli macie być gdzieś we wtorek, to najlepiej zacząć pakować w sobotę. W najlepszym wypadku zaskoczycie gospodarzy wcześniejszymi odwiedzinami, w najgorszym spóźnicie się najwyżej kilka godzin. Świadomość, kilku dni w zapasie jest bardzo komfortowa i relaksująca. Pamiętaj, jeżeli założysz, że przekonasz konia do czegoś w 5 minut, to zajmie Ci to tydzień. Jeżeli założysz, że zajmie Ci to tydzień, to możesz spędzić nad tym siedem dni, ale przynajmniej z poczuciem, że to przewidziałeś.
Sprawdź przewoźnika
Nie ufaj opisom z ogłoszeń zwłaszcza wtedy, kiedy jedziesz z daną osobą pierwszy raz. W innym wypadku może okazać się, że niemiecka przyczepa brała udział w kampanii wrześniowej, a uprawnienia kierowcy straciły ważność w roku 1974. Nie zaszkodzi także podpytanie znajomych. Może się okazać, że transport trzeba będzie umawiać z kilkugodzinnym wyprzedzeniem, bo przewoźnik ma dość luźne podejście do pojęcia czasu i przestrzeni.
Jak przetrwać transport z koniem? Przygotuj się z Gallopem!
Znajdź towarzysza
Zawsze to dzielenie się kosztami, obawami i nerwami. Dobrze by było, gdyby kompan twojego konia był zrównoważony i obyty z transportem. W innym wypadku kłopoty zamiast dwukrotnie się zmniejszyć – podwoją się. Zapakowanie jednego opornego konia to wyzwanie. Wepchnięcie dwóch to już sztuka granicząca z brawurą. By uniknąć towarzyskiego skandalu możesz poprosić o nagranie z ładowania nowego konia i pisemne poświadczenie o jego nieszkodliwości w trzech kopiach.
Dobrze się spakuj
Nie ma nic gorszego, niż latanie po całej stajni w momencie, w którym koń zaczyna grzebać kopytem w przyczepie i niecierpliwie parskać. Nerwowe pokrzykiwania i zamroczony adrenaliną umysł także nie poprawiają sytuacji. Weź kilka głębokich wdechów i opanuj sytuację. Najlepiej zrób sobie wcześniej listę i krok po kroczku podążaj za nią. Nie martw się – wszystko powinno by dobrze, a przynajmniej przynajmniej jakoś być.
Miej telefon
Czasami w ferworze ładowania i wyjazdu człowiek zapomni i łączności ze światem. W przypadku transportu konia to niedopuszczalne, dlatego miej pod ręką naładowaną komórkę, trzy ładowarki i zapasową naładowaną komórkę (na wpadek, gdyby pierwsza zginęła śmiercią tragiczną pod kopytami). Dzięki temu uprzedzisz miejsce, do którego jedziecie o ewentualnym spóźnieniu, kłopotach lub nieprzewidzianych sytuacjach (jak na przykład taka, że musicie wrócić po sprzęt, który został przed stajnią). Powstrzymasz także wysyłanie po was ekipy ratunkowej, gdy spóźnienie zacznie osiągać niepokojące rozmiary (bo jednak posłuchaliście nawigacji).
Weź konia
Być może wydaje się to oczywiste, ale historia zna takie przypadki, gdzie przyczepia odjechała z siodłem, ale bez pasażera. Owszem, jest to zabawne (serio – jest) dopóki nie dotyczy was samych i konia, który grzecznie czeka przypięty w ochraniaczach na cztery nogi i ogon. Pół biedy, jeśli zorientujecie się przy wyjeździe. Gorzej, jeśli brak objawi się w miejscu docelowym. Dlatego pamiętaj – czujność, skupienie i koń w przyczepie, to gwarancja udanego wyjazdu!
Uspokój się
Jeżeli stresujesz się planowaną wycieczką – zaparz sobie ziółek, pooglądaj zabawny film lub porozmawiaj o swoich obawach z kimkolwiek, kto zechce cię słuchać. Takie wygadanie pomoże uporać się z demonami przeszłości (jeżeli obfitowała ona w zerwane uwiązy i rozwalone przyczepy) i wesprze cię w tej trudnej (nomen omen) drodze. Warto przedyskutować sprawę także z koniem. Kilka ciepłych słów zachęty i umiarkowanych gróźb powinno podziałać na wyobraźnię kopytnego pasażera. Nie zaszkodzi także wiadro marchwi.
Tekst: Judyta Ozimkowska