Każdy kto zaczynał jeździć wie, jak ważne jest, by móc chwalić się małymi i dużymi sukcesami. Jeśli jako dziecko jesteśmy motywowani przez rodziców jest nam łatwiej sięgać po zwycięstwo, gdy jesteśmy starsi. Bo któż nas lepiej zmotywuje niż rodzic-kibic?
Mały mistrz
Częstym zjawiskiem w środowisku jeździeckim jest sytuacja, w której mama lub tata staje się trenerem własnego dziecka. Jest to zupełnie naturalne ponieważ osoby jeżdżące konno zarażają swoja pasją potomków i wtedy staje się to hobby rodzinnym. W zasadzie sytuacja taka jest wymarzoną dla młodych adeptów jeździectwa, ponieważ rodzice zainteresowani tym sportem chętnie będą inwestować w kupno wymarzonego kucyka, czy dobrego sprzętu dla dziecka. Nie znaczy to jednak, że jeśli rodzic nie zna się na koniach, to nie może on wspierać swojego dziecka w tym co robi. Nie jest koniecznością inwestowanie dużych kwot w wyposażenie młodego jeźdźca czy szybkie kupienie mu własnego kucyka, jeśli nas na to nie stać lub obawiamy się, że dziecku nie znudzi się ten sport. Najważniejszym i najlepszym co rodzic może zrobić dla swojej córki czy syna jest po prostu bycie jego największym kibicem.
Trener, kibic czy rodzic – najlepiej rodzic-kibic!
W sytuacji, gdy rodzic staje się trenerem swojego dziecka, jego rola jako kibica może wydać się utrudniona. W końcu trener też wspiera, ale inaczej. Trener daje wskazówki, uczy i gani za błędy, by potem wyciągać z nich wnioski. Nie zapominajmy jednak, że oprócz lekcji, jaką ów wielozadaniowy trener musi dać dziecku, jest także lekcja wsparcia i motywacji. Nie każdy trener pochwali swojego ucznia, gdy ten przejedzie parkur do końca lecz narobi zrzutek i uzbiera tym samym dużo punktów karnych. I tu zaczyna się rola “rodzic-kibic”. Nie powinniśmy oszukiwać dziecka, że jego przejazd był najlepszy i na pewno by wygrał, gdyby świat się na niego nie uwziął. Nie tędy droga. W takiej sytuacji kibic zasmuciłby się, że jego idol nie wygrał, ale dalej by mu kibicował. Rodzic musi pójść o krok dalej i powiedzieć dziecku, co w tym przejeździe było udane i dlaczego dalej uważa, że jazda konna to to co powinno robić. Być może faktycznie najazdy na przeszkody były nieudane, ale już półsiad nad przeszkodą nr 4 był naprawdę wzorowy, a zakręt tak ciasny, że nie powstydziłby się go nawet mistrz świata. I wystarczy. Nie trzeba wygłaszać monologów opiewających małego sportowca jeśli faktycznie te zawody nie należały do udanych. Ważne jest tylko to, by nie ganić dziecka za źle wykonane zadania – od tego ma trenera. A jak to jest z tymi rodzicami nauczycielami. Jest na pewno trudniej, bo taki dorosły musi powiedzieć dziecku co zrobiło źle, ale powinien też dodać co mu się udało. Jeśli zwraca uwagę na błędy to razem z zachętą do dalszego treningu. Rodzic jeździec ma o tyle łatwiej, że może odwołać się do własnego przykładu kiedy i jemu czasem coś się nie uda, a przecież jeździ już tyle lat. Błędy się zdarzają, a kibice szybko o nich zapominają, bo przecież ich idol po prostu jest dla nich najlepszy!
Młody gniewny
U małych dzieci kibicowanie jest proste. Wychodzi naturalnie. Rodzic zawozi dziecko na trening i odbiera go z niego, więc przez te kilka chwil ma szansę podpatrzeć jak dziecko jeździ. A jak jest z nastolatkami?
Tu sprawa się komplikuje, ponieważ młody jeździec chętniej trzaśnie drzwiami i powie, że kończy z jeździectwem niż posłucha motywacyjnej mowy rodzica. Kibicowanie także staje się trudniejsze bo w pewnym momencie przeradza się raczej w sponsoring niż faktyczne kibicowanie. Nie dajmy się zwariować. Spełnianie każdej zachcianki też sprawy nie rozwiąże, bo cóż powiemy naszemu młodemu sportowcowi, który ma już cały potrzebny sprzęt, a sukcesów dalej brak? Otóż właśnie rola rodzica polega na przekonaniu dziecka do tego, że nawet bez sprzętu jest w stanie pojechać i wygrać. Dopiero wtedy potomek zrozumie, jak bardzo wiele zależy od niego i kolejne porażki będzie przekuwał w lekcje. Z punktu widzenia rodzica jazda konna jest zajęciem dodatkowym po szkole lub w weekend, które umożliwia mu zdobycie godziny wolnego czasu na załatwienie własnych spraw. Niestety jeżeli od początku dziecko nie będzie znajdowało oparcia w rodzicach, później nie będzie się chciało chwalić sukcesami. Często popełnianym błędem jest właśnie brak zaangażowania w hobby dziecka. Nikt nie każe mamie biec do stadniny i uczyć się jazdy konnej jeśli nie czuje takiej potrzeby ale już zrobienie zdjęć podczas jazdy malucha będzie dla niego super wsparciem. Takie wspólne przeżywanie jest tez dobrym buforem do lepszego porozumienia z dzieckiem nie tylko w kwestii hobby. Bo jeśli czuje ono, że mama czy tata wspierają go w jeździe konnej to może chętniej będzie pytało o zdanie, gdy sprawa będzie dotyczyła decyzji życiowych.