Fizjoterapia koni jest coraz popularniejsza, nie tylko wśród sportowców. Czy koń rekreacyjny potrzebuje fizjoterapeuty?
Mój koń je lepiej ode mnie, żyje lepiej ode mnie, więc w sumie dlaczego nie miałby mieć lepszej opieki fizjoterapeutycznej? Wydawać by się mogło, że taki sobie rekreancik nie potrzebuje jakiejś specjalnej uwagi w tym zakresie. Nie uprawia sportu wyczynowo (poza pracowaniem żuchwą na poziomie Grand Prix), nie przemęcza się szczególnie i ma nawet dopasowany sprzęt. No cóż, okazało się, że do masowania jest całkiem sporo. I mówię tutaj nie tylko o powierzchni mięśni i wielkości pewnych części ciała mojego konia. W trakcie masażu wyszło na jaw, że krzyżowanie Karsona nie jest efektem jego fantazji lub nieokiełznania, tylko zwyczajnego spięcia w okolicach lędźwi. Tak jak noszenie ogona na jedną ze stron to nie nieuleczalny defekt urody, ale objaw usztywnienia w tamtych okolicach.
Czy koń rekreacyjny potrzebuje fizjoterapeuty?
Jednym słowem – olśnienie. Mój koń miewał już wcześniej masaże, jednak dopiero ostatni pokazał dokładnie, gdzie leży problem i jak mogę mu pomóc go rozwiązać. Pokazał mi też, z czym mój ślązak może mieć problemy z racji swojej budowy i nad czym warto pracować, by obojgu nam było lżej w życiu pod siodłem. Efekty są naprawdę zacne. Przez pierwsze dwa-trzy dni Karson chodził trochę jak pijany zając. Nie do końca orientował się, gdzie ma przód a gdzie tył, jednak po jakimś czasie to rozpracował. I wtedy się zaczęło. Dawno nie widziałam, by tak brykał i szalał. Zrobił się zadziorny jak podlotek i bardzo spodobał mu się nowy zakres ruchów.
Powiem więcej – po masażu zmienił mu się nawet kształt zadu. Zrobił się bardziej obły i bardziej wypełniony. Mówiąc prościej – stał się jeszcze większą bułą niż był. Ale taką apetyczna bułą. Pokazało mi to, jak ważne jest dbanie o formę naszego konia nie tylko od strony treningowej i żywieniowej. I że pewne problemy pod siodłem wynikają nie tyle z naszych umiejętności (lub ich braku), co z fizycznych ograniczeń naszych koni. Dlatego, jeżeli mamy problem z galopem na którąś ze stron lub czujemy, że nasz koń idzie nie tak, jak powinien, to dobrze jest poszukać problemu głębiej. Szczerze wierzę, że jeżeli nasze zwierzęta nie są w stajnie wykonać danego elementu, to w 99% nie jest to wynik ich złośliwości, tylko czynników zewnętrznych (jeździec) lub wewnętrznych (mięśnie).
Z korzyścią dla wszystkich
Chcę wspomnieć jeszcze o zbawiennych efektach regularnego rozciągania po jeździe. Po kilku tygodniach zakres ruchu przednich nóg mojego konia znacząco się poszerzył. Na początku nie był w stanie wyciągnąć ich do przodu przy strechingu. Teraz ochoczo wystawia je na tyle daleko, że muszę go hamować. Podobnie rzecz ma się z tym nieszczęsnym ogonem. Obecnie jest on coraz luźniejszy i liczę na to, że wkrótce będzie noszony tak, jak szanujący się koń nosić go powinien. Czyli prosto. Nie jest moim celem promowanie konkretnej metody masażu. Bardziej chcę Was zachęcić do poszukiwań i większej uważności na problemy naszych koni. To sportowcy jak wszyscy, nawet jeśli nie wyczynowi. Ostatecznie noszą te nasze kilkadziesiąt kilogramów i to nawet bez większego narzekania.
Tekst: Judyta Ozimkowska