Większość właścicieli była w tym bardzo ciemnym i nieprzyjemnym miejscu, w którym dochodzi się do ściany i nie wie, co dalej zrobić ze swoim życiem, koniem i jeździectwem. Wtedy pojawia się w głowie najbardziej naturalna konkluzja „czy sprzedawać konia?”.
Kryzys w jeździectwie, czyli czy sprzedawać konia
Nie jestem przeciwniczką sprzedawania koni i absolutnie rozumiem, że czasami dana para musi się rozstać. Chociażby dlatego, by móc zacząć czerpać radość z jeździectwa, ale już w innym duecie. Jednak trzeba też pamiętać, że sprzedaż naszego konia to bardzo poważna decyzja, dlatego trzeba ją najpierw dobrze przemyśleć.
Sama w chwilach kryzysu miałam myśli, by puścić Karsona w świat i pożegnać się na jakiś czas z jeździectwem. Powody były różne: brak czasu, brak chęci, problemy ze znalezieniem odpowiedniego trenera. Niby nic takiego, ale kiedy połączyły siły, potrafiły naprawdę odebrać całą radość z jeżdżenia do konia. Nawet ze dwa razy zdążyłam go już wystawić na sprzedaż. W obu przypadkach, gdy tylko pojawił się kupiec, to natychmiast zalewałam się łzami i wycofywałam swoją ofertę. Wiem, że z koniem jest czasami ciężko, ale akurat w moim świecie bez niego byłoby jeszcze ciężej.
Ważne pytanie – dlaczego?
Dlatego przed sprzedażą trzeba zadać sobie pytanie, z jakich powodów chcemy sprzedać naszego konia. I czy naprawdę w naszym przypadku nie ma już nadziei. Być może nasze zniechęcenie wynika z braku czasu lub braku odpowiedniej osoby w naszym otoczeniu, która wskazałaby kierunek jazdy. Z doświadczenia wiem, że właściwa osoba z ziemi potrafi naprawdę zdziałać cuda i zmienić podejście do jeździectwa. Podobnie rzecz ma się z ludźmi w stajni. Jeżeli nie mamy na co dzień zaufanych osób, z którymi możemy porozmawiać o naszej jeździeckiej sytuacji, to zniechęcenie prędzej czy później do nas przypełznie. Dlatego zapewne nigdy nie będę mieć konia pod domem. Za bardzo lubię spotykać ludzi w stajni, by z tego zrezygnować. Ileż można samotnie snuć się po padoku bez pomysłu na siebie i konia? Naprawdę niedługo.
Może być też tak, że na innych polach naszego życia sprawy zaczęły przybierać zły obrót. Koń staje się wtedy jeszcze jednym obowiązkiem na długiej liście spraw do ogarnięcia. W takich przypadkach zalecam zostawienie konia pod zaufaną opieką i zrobienie sobie od niego dłuższej przerwy. Nakarmiony i padokowany zwierzak naprawdę nie będzie za nami płakał, jeśli na jakiś czas zrezygnujemy z przyjazdów do stajni i zajmiemy się uporządkowaniem własnych spraw. Może okazać się, że po tym czasie sami zatęsknimy za stajnią i wrócimy w siodło z nową dawką energii i pomysłów.
Kiedy w ogóle się nie dogadujecie
Bywają jednak takie sytuacje, w których sprzedaż jest najrozsądniejszym wyjściem. Kiedy dana para zupełnie się nie dogaduje i nie jest w stanie dopasować się mimo pomocy trenera oraz regularnej pracy. W takich momentach naprawdę nie warto się męczyć. Trwanie w stanie wiecznej wojny nie tylko nie służy umiejętnościom jeźdźca. Nie jest też dobre dla konia, w którym stale narasta frustracja. W takim wypadku poszukanie naszemu wierzchowcowi nowego domu jest najlepszym, co możemy dla niego zrobić. Zatem jeżeli zastanawiasz się, czy sprzedawać konia przez jeździecki kryzys, to warto zastanowić się, czym jest on spowodowany i czy nic się nie da w tej sprawie zrobić. A przede wszystkim – czy chcesz coś z tym zrobić.
Jeżeli naprawdę chcesz rozstać się z koniem, to zrób to. Jednak jeśli się wahasz, to warto poradzić się zaufanej osoby lub poszukać trenera, który potwierdzi lub rozwieje twoje obawy. Na jakiekolwiek działanie się nie zdecydujesz, warto, by było ono przemyślane. Często tego rodzaju kryzysy są okazją do nowego spojrzenia na jeździectwo i ponownego odkrycia tego, co tak naprawdę kiedyś nas do niego przyciągnęło. Oby tak było w twoim przypadku!
Tekst: Judyta Ozimkowska